wyświetleń

Info

1. Trafiłeś/ Trafiłaś na bloga o tematyce romans/komedia/horror 2. Opowiadanie jest w 100% wytworem mojej wyobraźni i nie opiera się na żadnym anime 3. Spam zostawiaj w zakładce "Spam" 4. Notki będą dodawane w nieregularnych odstępach czasowych za co przepraszam 5. Na blogu pojawią się sceny o zabarwieniu erotycznym, yaoi, yuri, wulgarnym oraz przemocy 6. Słowa oraz myśli napisane np : " O czym on sobie myśli?" będą oznaczały iż te wypowiedzi są wypowiedziane w języku polskim 7. Nie wolno kopiować bez mojej zgody oraz zastrzegam sobie prawa autorskie. 8. Czytasz, komentujesz, motywujesz!

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 2




Patrzyłam się przed siebie. Miałam gdzieś iż jestem na lekcji a facetka od matmy coś biadoli o jakimś twierdzeniu. Miałam to w głębokim poważaniu! Dalej byłam w szoku. Ten facet, potwierdził to co myślałam iż nie może być prawdą. Do tego ten jego „ układ” jeśli mogę to tak nazwać. „ Zostaniesz moją żoną a przywrócę twoich bliskich do życia.” Tak po prostu to powiedział i rozpłynął się w powietrzu! Ach! Jestem załamana. Najpierw ten idiota Adam, potem ten wypadek a teraz ten facio, którego kojarzę.
- Karp do tablicy!- usłyszałam skrzeczący głos nauczycielki. Wzdrygnęłam się, podnosząc z krzesełka i kierując do tablicy.
- Tak…?- spytałam głupkowato, czym wywołałam śmiech u reszty klasy. Widziałam iż dziś baba nie jest w nastroju do żartów, kuźwa! Co jeszcze się wydarzy tego ranka?!
- Podaj nam twierdzenie pitagorasa.
- Toż to banalne. A kwadrat plus B kwadrat równa się C kwadrat.
- Brawo. Wiemy iż jesteś na poziomie pierwszej klasy podstawówki. A teraz w nagrodę za dobrą odpowiedź…
- Dostanę piątkę? Albo daruje mi dziś pani?- spytałam z nadzieją. Ta jedynie się zaśmiała, otwierając tablice, na której było pojebanie długie zadanie. Proszę bardzo! Dobijcie leżącego! To nic, że nie ryczę, ale można by się spytać jak się czuje!? Zaraz…. Niby kto miałby wiedzieć o tym co się stało? Jestem taka głupia!- Haha..- zaśmiałam się pod nosem. Wiedźma się na mnie spojrzała. Powinna zrobić coś z tym swoim pieprzykiem na nosie. Wygląda obrzydliwie! Nie no…. Nawet w takiej sytuacji potrafię się śmiać? Na serio ze mną jest coś nie tak! Wzięłam kredę do ręki, zaciskając ją w pięść, przerabiając ją na pył. Kiedy wiedziałam iż wróci mi uwagę zostały otwarte drzwi do klasy.
- Czy jest Anna Karp? Jesteś proszona do dyrektora.- powiedziała sekretarka. Kiwnęłam głową, idąc do ławki i zabierając swoje rzeczy. Wyszłam, kierując się na drugie piętro do gabinetu Aldony. O co może jej tym razem chodzić? Jakaś impreza się kroi i trzeba ją zorganizować? Będąc przed jej drzwiami wzięłam dwa spokojne oddechy i pukając weszłam. Siedziała w swoim fotelu, pijąc jak zawsze poranną kawę. Zamknęłam drzwi, zajmując miejsce przed jej biurkiem. Panowała cisza, zakłócana odgłosami zza okna.
- Chciała coś pani ode mnie.
- Tak… Kochanie powinnaś darować sobie dzisiejszy dzień w szkole. Dzwoniła do mnie twoja ciocia i…
- Rozumiem.- przerwałam jej. Nie chciałam aby mi współczuła. Jasne lubię dyrektorkę, jest spoko osobą i fajnie się z nią rozmawia, ale nie chce by się nade mną użalała.  Pogłaskała mnie po dłoni, dodając tym gestem iż mogę na nią liczyć. Uśmiechnęłam się do niej. Wstałam i ruszyłam do drzwi.
- W takim razie jadę do domu Aldono.- wiedziałam iż nie powinnam tak do niej mówić, ale po prostu chciałam jakoś zatrzymać łzy.
- Zadzwoń do swojej babci. Nie może się do ciebie dodzwonić.
- Oczywiście. Do widzenia.- nacisnęłam na klamkę i opuściłam pokój. Złapałam się za włosy, schodząc schodami do szatni. Może jednak dobrze, że będę niebawem w domu? Na spokojnie wszystko przemyślę, nikt nie będzie widział mych łez. Tak, to dobra opcja. Do moich uszu doszły czyjeś jęki. Błagam tylko niech to nie będzie kolejna para trzecioklasistów obściskujących się w szatni. Błagam, niech ktoś mnie wysłucha…. Jednak jak widać nikomu na mnie nie zależy. To boli. Wyjęłam pośpiesznie słuchawki, wsadziłam je do uszu i puszczając muzykę przeszłam obojętnie obok tej parki. Odnalazłam swoją szafkę, wpisałam kod i gwałtownym ruchem wyjęłam swoje ciuchy. Wywaliłam buty z worka, swoje trampki gwałtownie zdjęłam ze stup i niedbale rzuciłam do worka. Wsadziłam stopy do kozaków, zasunęłam je i zabrałam się za zakładanie kurtki. Gdy już się ubrałam wsadziłam na dłonie rękawiczki, worek do szafki, którą kopniakiem zamknęłam. Pochwyciłam plecak, udając się na górę. Spojrzałam do pokoiku woźnych, nikogo nie było. Weszłam , zabrałam kask i będąc na dworze założyłam go na głowę. Biegiem udałam się do swego cuda. Jednak nie miałam siła mu się przyglądać. Chciałam być w domu. Odpaliłam i ruszyłam z piskiem opon. Mknęłam przez jeszcze budzące się do życia miasto. Mijałam ludzi, jedni szli z dziećmi, inni to były dzieci. Czemu, kurwa czemu?! Spokojnie, tylko spokojnie! Nie pozwól ponieść się emocją, kiedy prowadzisz. . Chciałam już jak najszybciej znaleźć się w domu, rzucić wszystko na podłogę i upaść z płaczem na łóżko. Z piskiem zatrzymałam się na rondzie. Już prawie będę w domu…. Zaparkowałam w garażu. Kask zostawiłam przy motorze a do domu weszłam normalnie, głównym wejściem. Pierwsze co ujrzałam to moją kotkę. Uśmiechnęłam się do niej, kucając i drapiąc za uchem. Zaczęła mruczeć, co mnie nieco uspokoiło. Zamknęłam drzwi na klucz, zdjęłam ciuchy i weszłam do salonu gdzie….
- Kkim ty kurwa jesteś?!- krzyknęłam i sięgnęłam po pierwszą lepszą rzecz. Nie no grożę komuś patelnią!
- Witaj kotku. Masz już dla mnie odpowiedź?- kia! To ten facet z wcześniej!
- Nnie odpowiedziałeś nna moje pytanie.- kurwa boje się! Jak ten wariat się tu dostał!? Chyba nie ty go wpuściłaś, co nie Bori? Odbija mi. Chyba muszę się leczyć… Żeby kota pytać, to już jest co najmniej dziwne. Podniósł się z kanapy i kierował się w moją stronę. odsuwałam się do tyłu dalej celując w niego patelnią. Zaśmiał się! Teraz to już na serio ci przyłożę tą patelnią! Nagle poczułam chłód ściany na plecach. wykorzystał to, zabrał mi patelnie, jedyną deskę ratunku! Chwycił moją dłoń i… pocałował ją! Zaraz co?
- Nazywam się Toyoi Zenki. A to nie nasze pierwsze spotkanie.
- Cchodzi o ddach?
- Nie…- przeciągnął ostatnią samogłoskę, przysuwając się bliżej mnie. Czułam że serce zaraz mi stanie! Boje się tego faceta!- Przyszedłem dotrzymać obietnicy.- wyszeptał mi od ucha. Jego oddech osadził się na mojej skórze. Obietnica? Ale przecież nie składałam sobie z nikim obie….
- Ty jesteś tym gościem ze snów!- krzyknęłam. Wreszcie elementy układanki skoczyły na swoje miejsca! To on jest tym aniołem! Ale tamten facet miał dłuższe włosy no i czerwone oczy.
- Tak to ja. A teraz czy piękna pani da mi swą odpowiedź?- znów chwycił moją dłoń, jednak tym razem tylko ją trzymał. Denerwowałam się. Dalej nie wiedziałam jakim cudem się tu znalazł, do tego jeszcze co on robił na dachu i czemu kiedy się tylko pojawił te diabły zniknęły? I kim do jasnej anielki jest? Podniósł wzrok z nad mojej dłoni na moje oczy. Tak jakoś ta zieleń bardzo kusiła. Ten soczysty kolor.... Taki sam jak u Mateusza…
- Nie.- powiedziałam na głos. Ale czy to odpowiedź na jego pytanie czy na moje stwierdzenie? A może na te obie rzeczy? Westchnęłam. W takiej chwili znów muszę powracać myślami do niego? Wyrwałam swoją dłoń, jednocześnie tą samą poprawiając swoje włosy, spadające mi na twarz. Wypuściłam powietrzę przez usta, byłam frustrowana. Nie dość, że jakiś nieznany mi osobnik, przebywa w moim domu, nie dość, że znów powróciłam do bolesnych wspomnień to jeszcze nie mogę pobyć przez chwilę sama w żałobie!? O co tu do jasnej anielki chodzi!? Czy ja proszę o zbyt wiele? Chce tylko w samotności, schować się pod kołdrą rodziców, zdjąć maskę „twardej mnie” i wypłakać się, krzycząc do nie wiadomo kogo wszystkie swoje smutki! Więc proszę zostawcie mnie w samą!
- Rozumiem…. W takim razie będę czekał do północy na twoją odpowiedź.- uniósł kosmyk moich włosów, przykładając go sobie do ust, znikając. Zatrzepotałam rzęsami, chcąc ocknąć się z tej halucynacji. Bo to halucynacja, prawda? mój wzrok przeniósł się z miejsca gdzie przed chwilą stał na portret moich bliskich. Pamiętam jak go rysowałam z ciocią Moniką jako prezent dla rodziców i brata z okazji ich ważnych dni. Oparłam się o oliwkowo- podobną ścianę kuchenną, osuwając się powoli na dół. Nawet nie zdołałam pójść na górę a znowu ryczę. Jestem taką kretynką, nieudacznikiem, wyrzutkiem. Złapałam się za włosy, kolana przyciągnęłam do klatki piersiowej. Oparłam na nich łokcie i pozwalając przeraźliwemu krzykowi bólu pomieszanego z rozpaczą wydobyć się z mojego gardła. Łkałam, krzycząc niemiłosiernie głośno. Miałam gdzieś iż mogę zedrzeć sobie gardło, mieć znów uszkodzone bębenki, skoro nie mam już nikogo kogo bym jeszcze obchodziła. Wmawianie i mówienie iż mam jeszcze innych członków rodziny? Ha! Gówno prawda! Tak naprawdę wszyscy opiekują się mną, rozmawiają i okazują uczucia tylko z poczucia obowiązku! Bo przecież jesteśmy „rodziną”! Ale tak naprawdę nikogo nigdy nie ma kiedy tak naprawdę potrzebuje się tej osoby. A teraz najbardziej potrzebuje babci Irenki…. Tylko, że i ona niebawem mnie opuści. Teraz wszystko zależy od operacji kardiochirurga…. Mój płacz pogłębił się jeszcze bardziej. Jeśli i ją stracę to się zabiję! Tylko ona mi pozostała! Zacisnęłam mocniej palce na włosach, wbijając swoje paznokcie w głowę jednocześnie ciągnąc włosy.
- Cczemu… cccemuuuu! Cceeu mnee zossawiiciee?!- powtarzałam łamiącym się od łez głosem. Nie mam sił już na nic. Jedyne co mogę zrobić to tak jak niewinny szczeniaczek od razu po narodzinach skulić się w poszukiwaniu ciepła matki. Opadłam ciałem na zimną podłogę, łzy dalej spływały po moich policzkach, tworząc powoli małą kałuże na podłodze. W całym domu było zimno. Nie napaliłam w kominku, ale czy to ważne? Może tak będzie lepiej, umrzeć z zimna. Chodź to i tak za łagodna śmierć. Poczułam przyjemne ciepło na swoim udzie. A po chwili spokojne mruczenie kotki. Nie ma to jak bycie niewtajemniczonym. Zazdroszczę ci tego kochana. Tej spokojnej postawy ciała, wyrównanego oddechu i pięknych snów. Tego czego ja nie mogę zaznać. To bolesne, ale prawdziwe. Chce zamknąć oczy, chce spać. Jednak boję się znów ujrzenia tego wypadku. Czuje pulsujący ból głowy, oczy zaczęły szczypać a oddech dalej był nierówny. Pociągnęłam nosem, chcąc jakoś się uspokoić. Powieki same powoli opadały. Zdjęłam te przeklęte okulary, pozwalając wygrać senności. Ostatnie co pamiętam nim nie pochłonęła mnie ciemność to czyjeś stopy…. „ Leżałam na czymś miękkim. Czułam jak wiatr targa moimi włosami a wraz z nimi… płatkami kwiatów? Tak to były kwiaty. Ale co ja tu robię? Czy to sen? A może umarłam? Jeśli tak to spotkam tu rodzinę? A może to tylko moja wyobraźnia? Jednak wolę postawić na tym iż umarłam. Bo przecież nikogo nie obchodzi mój los. Bycie nikim ma jednak swoje plusy. Takie jak teraz. Nikt nie będzie za mną płakać. To… cudowne! Chciałam się podnieść jednak nie mogłam. Jasne niebo zmieniło barwę na krwawą, mroczną. to żart, prawda? Czyli, że nie umarłam, a to jest kolejny chory sen?! Niech ktoś mi powie czym ja takim zawiniłam, że muszę to znosić?! Co muszę zrobić do cholery aby umrzeć?! Szarpnęłam dłońmi, w celu uderzenia się w twarz, jednak zostały zatrzymane, a ja usłyszałam charakterystyczny dźwięk łańcucha…. Chwila o co tu chodzi?! Czemu w powietrzu unosi się zapach siarki?! ?!  I czemu trawa jest zgniła?! Do moich uszu doszedł ten okropny śmiech. Ten sam co na dachu…. Tylko mi nie mówcie, że znowu spotkam te diabły?! Jak zawsze los nie jest po mojej stronie i oczywiście znów ujrzałam ich obleśne dłonie. Tylko tym razem spojrzałam wyżej, dokładniej. Ich ciała to były same szkielety odziane gdzieniegdzie w ciało, mięśnie, żyły lub samą skórę. Jedyne co było całe to twarz…. Na dodatek była normalna, jak u żywej istoty, jedynie cała była we krwi i żyłach. Czego one chcą? I czemu o nich śnie?! Czy nie dość już wycierpiałam i pogorszyłam psychikę?! Dość i to bardzo! Proszę niech ktoś mnie obudzi! Proszę, proszę, kurwa proszę! Ich dłonie znowu zbliżały się do mnie, już sam widok ich palców, które za chwile pojawią się na moim ciele był przerażający i budzący wstręt….” Gwałtownie podniosłam się. Rozejrzałam się na boki. Fioletowo-zielone ściany, na których był napis „ Pomiędzy jasnym jutrem”, moje motto. Kiedyś na pewno nim było. Poczułam jakiś ucisk na dłoni, szybko tam spojrzałam i ujrzałam iż ktoś mnie za nią trzyma. Podążyłam wzrokiem do góry i ujrzałam tego całego… No kuźwa jak mu tam było… Zako? Zeri? Nie, hmmm… A wiem! Zenki! Kiedy chciałam wyrwać swoją dłoń, przyciągnął mnie do siebie, głaszcząc po włosach.
- Już dobrze. jestem tu, więc możesz płakać do woli.- mówił spokojnie i kojącą.
- Nnie mam zamiaru…- nie dokończyłam bo znów zaczęłam ryczeć. Chwyciłam się kurczowo jego koszuli, wyjąc i starając nie krzyczeć. Nic nie mówił, tylko trzymał mnie w ramionach, głaszcząc po głowie. wyobraziłam , że to mama mnie pociesza, że to teraz w jej ramionach jestem i mówi abym nie zamykała emocji w sobie. Zawsze tak mówi, kiedy nagle wybucham. Przez to wspomnienie zamiast powstrzymać płacz, nasilił się a krzyki rozpaczy wydobyły się na zewnątrz. Ale on nic nie powiedział, dalej pozwalał mi się wypłakać, trzymał w ramionach i pocieszał. A nawet się nie znamy! Nie wiem ile tak byłam, łzy dalej spływały po policzkach, jednak moje krzyki ucichły. Co powinnam zrobić? Odsunąć go od siebie, chodź mi pomaga? Czy pozostać w tej pozycji puki nie uspokoję się do końca? Decyzje, decyzje, decyzje! A co ja tak właściwie mu odpowiem na jego pytanie?! Zostać jego żoną, co oznacza wywrócenie mojego „spokojnego” życia oraz świata do góry nogami, ale mieć rodziców, czy odmówić i żyć w wiecznym cierpieniu, z myślami samobójczymi i szybko się zabić? Chyba wiem co wybiorę….
- Zzgadzam się.- wyjąkałam pomiędzy łzami.- Zzzostae twwoą zzoną.- zamknęłam oczy, zaciskając palce na jego koszuli. Poczułam jego palce na swoim policzku. Odsunął się ode mnie, unosząc załzawioną twarz do swojej. Nie widziałam dobrze, bez okularów a łzy jeszcze nie pomagały. Nawet nie wiem czy coś do mnie mówił, jedyne co pamiętam nim nie zemdlałam to dotyk jego ust na swoich…..


****
Wyrobiłam się! Uff. A myślałam, że nie uda mi się skończyć końcówki. Ale nie ma to jak wypad na miasto z tatą i opowiadanie o tym opowiadaniu. Oczywiście śmiał się ze mnie, i stwierdzał iż mam chore pomysły, ale to to sama wiem... Kiruś kochanie masz co czytać do kawusi ;* No to chyba tyle, mam nadzieje że się podoba no i w takim razie do zobaczenia za tydzień kochani


11 komentarzy:

  1. -Zzzostae twwoą zzoną.
    Dzisys dziewczyno rozbroiłaś mnie tym :). Nie źle, choć nadal cholernie ciężko mam z tymi imionami xD.

    Do kawy przeczytałam. Na raty przez urywające się telefony i pracę, ale zdołałam zrobić to zanim się skończyła xD.

    Tylko powiem ci, że nie podobają mi się u ciebie takie dziwne określenia typu: Oparłam się o oliwkowo- podobną ścianę kuchenną.
    Co znaczy oliwkowo-PODOBNA - ściana KUCHENNA? Owszem wiem mniej więcej, o co ci chodzi, ale jako autor/pisarz, powinnaś się bardziej wysilić niż wymyśleć oliwkowo-podobna. Bo w sumie tak po przemyśleniu to nie wiem co to znaczy. Ciemniejsza oliwka? Jaśniejsza? Nie kumam. Musisz bardziej dopracować takie zagrywki i pamiętać, że nie piszesz na GG, bo to są takie typowo potoczne określenia ;p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że cię rozbawiłam :D
      Ach, kawusia i coś do czytania, czego chcieć więcej? Fejm po prostu z ciebie ;)
      Dzięki za uwagę. Będę się starać aby nie było takich określeń.... Rozumiem, postaram się aby coś takiego się już nie wydarzyło, choć nie obiecuję iż to tak szybko nastąpi....

      Usuń
  2. Okej, czas na mój komentarz ;) w sumie znamy się już dobry rok, a ja dopiero teraz zaczynam cię czytać… no musisz mi wybaczyć i spóźnienie też mi wybacz, ja zawsze się spóźniam :P czytam od razu, a komentuje po kilku dniach, tygodniach… no ale aby komentuje :P
    Tak więc zacznę od ogólnej oceny, jako że pierwszy raz cię czytam, a każdy blog tak zaczynam :D
    Hm, hm, hm… masz bardzo dużo braków w pisaniu :/ od razu mówię, że nie zamierzam cię krytykować tylko zaznaczę co mogłabyś zmienić, co razi w oczy i co w ogóle jest nie tak, ale zrobisz, jak zechcesz ;) ja i tak zobliguje się czytać skoro jestem członkiem bloga ;)
    Cóż, ja wiem, że opisy są bardzo ważne w opowiadaniu, ja osobiście ich nie umiem pisać, dlatego występują u mnie w stanie minimalnym (80% to dialogi) tutaj widzę jest duuużo opisów – jest narracja pierwszoosobowa, więc prawidłowo, jednak u ciebie się czuje jakby opisy były pisane na siłe… piszesz o tym samym tylko używasz innych słów. W dodatku twoje opisy są głównie jakby przemyśleniami, pytaniami do innych czy użalaniem głównej bohaterki, a powinnaś to pisać bardziej jako „myślę, że…”, „czuję, że…” ^^ Narracja pierwszoosobowa jest chyba najleksza w pisaniu moim zdaniem:
    http://the-longest-flight.blogspot.com/
    http://sasuke-i-erin.blog.pl/
    to są dw blogi, które czytam i których autorki cudownie posługują się narracją pierwszoosobową ;) możesz sobie podpatrzeć ;) z drugiej strony, czasem twoje zdania w notce brzmią, jak wiadomość w telegramie. Może gdy opisujesz czynności to bardziej się rozwiń w zdaniach? Np. relacjonuj każdy szczegół, który przy tym został dokonany ;) Błędy ortograficzne… nie są tak rażące jak interpunkcyjne może sprawdzaj pisownie w wordzie? No i jak napisała osoba wyżej – nie myl opowiadania z GG ;)
    fabuła opowiadania… ciekawa xD choć trochę dużo się zdarzyło w ciągu dwóch rozdziałów – śmierć rodziny, zgoda na ożenek – w sumie szkoda, że nie opisałaś te jego propozycji, małżeństwo musi mieć chyba drugie dno, dlaczego akurat ożenek? Dlaczego z nią? I w ogóle dlaczego xD to mnie zaciekawiło :D i jeszcze co do śmierci rodziny, dziwnie reagowała – upomina samą siebie by się zachować? Czyżby miała jakieś problemy psychiczne?
    Tyle ode mnie, czekam na next’a :D
    Życzę weny, ochoty, czasu i przyjemności z pisania ^^
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ten czas szybko leci. Nie no spoko, nie gniewam się, nie mam o co ;) Każdy ma swoje tępo, więc rozumiem.
      Nie no krytyka zawsze się przyda tak jak i rady oraz nakierowanie na błędy. Rozumiem, co trzeba w tych opisach poprawić, więc postaram już to pokazać w inny sposób, tak jak radzisz... Dzięki :D
      Rozumiem.... Telegram, dobrze wiedzieć :) No spoko, to ma sens. Cóż sprawdzam, no wszystko jest pisane w Wordzie... Ale coś tam jeszcze posprawdzam. Dobrze, nie będę mylić :D
      Wiem....Ogółem to miało iść po woli, ale niestety jakoś tak wyszło, że za dużo wydarzeń dałam w tych dwóch rozdziałach.... A to już było specjalnie ;) więcej nie powiem.... Wiem, że dziwne miała zachowanie, ale oto akurat chodziło, chciałam pokazać jak jej dwie natury walczą, i tak wyszło że wygląda na to iż ma problemy psychiczne...
      No to niebawem będzie. Ach dziękuje i nawzajem ;*

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zanim rozpiszę się o opowiadaniu, wspomnę, że cię nienawidzę. Za twierdzenie Pitagorasa. Bo od razu zaczęłam sobie mówić wszystkie definicje i wzory. ;-; Matematyka level up.

    Opowiadanie wciągające, nie powiem. :D Ale jakoś nigdy nie umiem przeczytać czegoś z polskimi bohaterami, sama nie wiem czemu. :<
    Ogólnie to dużo dialogów. Baaardzo dużo. Z jednej strony dobre, z drugiej złe, bo szczerze mówiąc, wolę dialogi (jak chyba 90% ludzi). :P

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wiem że mnie kochasz...
      Ciesze się, że wciąga i musisz się przyzwyczaić do tego. I chyba doobrze, że jest dużo rozmów.

      Usuń
  5. Nic nie wiadomo o tych chłopaku, ale jego tajemniczość przyciąga :D
    Fajny rozdział, ciekawe co dalej będzie z tym "małżeństwem". I to nie jest ich pierwsze spotkanie? Ciekawe.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi. Tajemniczość przyciąga i pociąga :P
      A no przekonasz się z dalszych rozdziałów

      Usuń