„ Nie wiem co się dzieje, jedyne co mnie otacza to płomienie. Krzyczę, jednak nic nie słyszę. Szarpie się, jednak nie mogę się ruszać. Dusiłam się, łapczywie brałam resztki powietrza do płuc. Już prawie nic nie widziałam przez ten dym, jednak udało mi się dostrzec zarys kobiecej sylwetki z oddali. Krzyknęłam aby mi pomogła jednak nim cokolwiek się wydarzyło ja zemdlałam….” Krzyknęłam uderzając w postać obok mnie, która jak się okazało była tylko iluzją pozostałością po śnie. Przejechałam dłoniom po spoconym czole, a drugą przyłożyłam do klatki piersiowej. Serce waliło mi jak szalone. Odczekałam chwilę nim nie przywykłam do mroku panującego w pokoju. Nie widziałam dobrze, bez okularów. Wyciągnęłam instynktownie lewą dłoń w poszukiwaniu na komódce obok łóżka moich okularów. Jednak zamiast natrafić na dotyk drewna poczułam coś miękkiego. Ktoś chwycił naglę moją dłoń, przyciskając do łóżka. Chciałam krzyknąć, jednak zakrył mi usta. Nie widziałam go dokładnie, jednak zrozumiałam iż to mężczyzna. Zapalił światło a ja zaczynałam go rozpoznawać. Czyli jednak to wszystko co się wczoraj wydarzyło to nie był sen. To było naprawdę. Chłopak po chwili odsłonił mi usta, jednak nie zszedł ze mnie.
- Mógłbyś ze mnie zejść?- spytałam niepewnie i sennym głosem. Na pewno była już trzecia, jestem tego pewna nawet bez patrzenia na zegarek.
- Nie, musisz się przyzwyczaić do mojego dotyku, moja ukochana narzeczono.- wyszeptał, przybliżając się blisko mojej twarzy. Uwolniłam dłoń za którą mnie trzymał, zatykając mu usta.
- Czy ty trochę nie idziesz za szybko? Nawet cię nie znam. Poza tym tamta odpowiedź była pod chwilą impulsu! Tak dokładnie!- powiedziałam już pewnym głosem. Puścił mnie, siadając obok mnie.
- W takim razie co chcesz wiedzieć?- spytał przysuwając się niebezpiecznie blisko mnie. Bałam się, że coś mi zrobi. Jednak musiałam pokonać strach, prędzej czy później. Spojrzałam mu twardo w oczy i spytałam.
- Kim ty jesteś?
- To proste. Twoim narzeczonym oraz tengu.
- Ttengu?- spojrzałam na niego pytająco. Czy on chce mi wmówić iż jest postacią mityczną z mitologii japońskiej. Ta jasne, bo już ci wierze.
- Dokładnie. Zapewne myślisz iż powinienem mieć dziób zamiast nosa i ust, ale już ci mówię iż to tylko brednie. Jedyne co „posiadam” to skrzydła, po których widać iż z jakiej rasy…. Ej co ci jest?- spojrzał na mnie z… troską? Nie wiem bo,nagle nic nie widziałam... „ Płomienie, wszędzie te płomienie. Tylko one, czułam jak oplatały całe moje ciało. A jedynym ratunkiem była śmierć. Nic nie widziałam, czułam jedynie ten okropny dym w moich płucach. Nagle ogień zgasł jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Spróbowałam otworzyć oczy, jednak udało mi się delikatnie podnieś powieki, na tyle abym mogła ujrzeć pochylających się nade mną ośmiu chyba mężczyzn. Wskazywały ma to ich barki, które widziałam. Ledwo co brałam powietrze do płuc, gdy jeden z nich z całej siły przycisnął moją klatkę piersiową swoją nogą do ziemi. Kolejny chwycił za moje dłonie, które po chwili zostały przebite przez coś ostrego. Krzyknęłam, chcąc się stąd wyrwać. Na marne. Kolejni uderzali z precyzją i niezwykłą siłą w moją klatkę piersiową. Zaczęłam pluć krwią, traciłam przytomność, a ostatnie co ujrzałam to płomienie….” Gwałtownie otworzyłam oczy, uderzając o coś czołem. Po chwili zostałam popchnięta na materac, ale przez kogo?
- Muszę przyznać iż masz na serio mocną czaszkę. Prawie a byś mi nos złamała.- usiadł obok mnie nastawiając sobie nos.
- Przepraszam.- wyszeptałam. Dawno nie byłam sam na sam z mężczyzną, więc trochę się denerwowałam.
- Spoko, nic mi nie będzie. Chcesz wiedzieć coś jeszcze czy idziesz dalej spać?- spytał patrząc na moją twarz.
- Gdzie ja jestem?
- To bardzo dobre pytanie.- wstał z łóżka a ja nie spuszczałam go z oczu. Podszedł do ściany, zapalić światło. Przymrużyłam powieki, czekając aż oczy przyzwyczają się do światła. Nagle poczułam jego dłonie na swojej twarzy a po chwili widziałam wszystko dokładniej.- Bez okularów ci o wiele ładniej, ale i w okularach słodko wyglądasz. A co do twojego pytania to witam w świecie demonów. Obecnie znajdujemy się w męskim akademiku szkoły imienia bogini Amateratsu, w której uczą się same wybitne demony oraz strażnicy. Od następnego tygodnia zaczniesz naukę na strażniczkę, do puki twoje umiejętności i wiedza nie będą tak dobre abyś mogła przenieść się do klas C lub D, natomiast ja urzęduje w klasie A. W naszej szkole jest pięć rodzajów klas. Klasa A to klasa do której uczęszczają następcy swoich rodzin, klasa B tam idą następne osoby w kolejce o miano głowy klanu, w C znajdziesz uczniów o wybitnych zdolnościach intelektualnych, D natomiast jest przeciwieństwem C i chodzą tam uczniowie o wybitnych zdolnościach magicznych. K do której ty będziesz chodzić to mieszanka dwóch ostatnich klas. Uczniowie tej klasy są szkoleni w sztukach walki aby po ukończeniu szkoły chronić uczniów wyższych klas przed niebezpieczeństwami, jakie panują w naszym świecie.
- Czyli, że co? Ty niby jesteś jakimś następcą?
- Można tak powiedzieć. Kiedy tylko skończę szkołę przejmę stanowisko mojego ojca….
- Jako..- popstrykałam palcami, zawsze tak robię, gdy staram się coś przypomnieć lub dobrać słowa.- Mam! Jako głowa klanu.- zaśmiał się. Wyciągnął papierosa, otwierając okno i zapalając go dotykiem palca. Zaciągnął się, wypuszczając dym z ust.
- Fajnie, że się starasz, ale lepiej słuchaj kotek.- miałam ochotę dać mu po twarzy za tego kotka, ale się powstrzymałam. Byłam po prostu ciekawa.- Ja nie zostanę następcą głowy klanu, tylko Królem Demonów. A mówiąc prościej…- weszłam mu znowu w słowa.
- Będziesz po prostu panem wszystkich demonów. Czaję.
- Prawie wszystkich. W tym świecie są dwa jakby ci to najprościej powiedzieć.. dwa państwa. My znajdujemy się w świetle czyli jesteśmy nazywani promienni, wiem głupia nazwa, ale łatwa do zapamiętania. Drudzy żyją w cieniu i nazywamy ich mrocznymi. I to nad nimi nie ma władzy Król Demonów.
- To kto niby ma?- zaciekawił mnie. Usiadłam po turecku na łóżku, ten zgniótł papierosa, zamykając okno i siadając obok mnie.
- Szybko się pogodziłaś z tym losem.
- E nie. To jest sen albo halucynacja. Jednak ja wstawiam na sen, ponieważ udało mi się zasnąć po pierwszym obudzeniu, czyli dalej śnię. Ale jeśli to halucynacja to jedynie wywołana lekami, a gdy się ona skończy to jedyne co ujrzę to jakąś pielęgniarkę, a ja sama będę przykuta do łóżka abym nie wariowała.
- Powiedz czemu tak uważasz?- przyglądał mi się z uwagą. Upadłam na plecy, kładąc dłonie pod głowę i patrząc w sufit odpowiedziałam.
- To proste. Jestem wariatką i dobrze mi z tym. Do tego śmierć rodziców, to na pewno ktoś z kochanej familiady zabrał mnie do wariatkowa. Do tego dochodzi to co powiedziałeś. A tak poza tym, nie uważasz iż osoby uważane przez większość ludzi za wariatów, tak naprawdę są bardziej ludzcy i normalni niż ci, którzy uważają się za normalnych. Pogmaćkane, ale z sensem. To sama prawda. Dokładnie. Ludzie w wariatkowie przez pewien czas swojego pobytu mówią całą prawdę, ale bezmózgowi idioci z ich otoczenia, chcą ze strachu zdusić ich słowa, robiąc z nich zwierzęta.- zaśmiał się.- Co cię tak bawi? Ja ci tu prawdę mówię.
- Doprawdy, jesteś przezabawnym mikruskiem.- spojrzałam na niego groźnie. Nie cierpię kiedy jest poruszany mój wzrost.- Dalej uważasz iż prawdziwym wyjaśnieniem są tylko to co ty powiedziałaś?- przytaknęłam.- Doprawdy? A jeśli udowodnię ci iż to nie sen czy też halucynacja, tylko prawda, to co zrobisz?
- Co zrobię? To dobre pytanie. Mhh… Zapewne coś rozwalę i zacznę się wykłócać iż to wszystko to kłamstwo lub głupi żart, a kiedy ochłonę to dotrzymam danej ci obietnicy o ile ty wypełnisz swoją część.
- Szybko dostosowujesz się do sytuacji.- stwierdził na co się uśmiechnęłam. To była jedna z nielicznych pozytywnych cech mojego dziwactwa. Nagle poczułam jego wargi na swoich. W tej chwili powinnam się obudzić lub halucynacja powinna się rozprysnąć. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Chciałam mu się wyrwać, jednak skubany był silniejszy. Do tego jeszcze okropnie jechało mu z ust papierosami! Fuj! Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i jednym, silnym ruchem odepchnęłam go od siebie. Wyszczerzył się, kładąc dłonie po obu stronach mojej twarzy.
- I jak? Dalej uważasz iż to sen czy halucynacja?- skrzywiłam się, wycierając usta dłonią.
- Już nie. I weź lepiej umyj zęby, bo jebiesz fajami.- zaśmiał się, następnie pochylił się a ja automatycznie schowałam głowę głębiej w pościel. Jednak i tak po chwili poczułam jego usta na swoim czole.
- Spoko, spoko. Wracając do twojego pytania i teraz to będziesz się śmiać, ale władzę nad mrocznymi ma Król Aniołów.- mimowolnie parsknęłam. Miał rację. To raczej do nich by to pasowało.- Cóż nazwy już się nie zmieni, lata historii. Ale nie martw się przyzwyczaisz się. No dobra, a teraz spać.- powiedział zdejmując mi okulary. Podniósł się ze mnie i kierował w stronę swojego łóżka. Nie wiem dlaczego, ale odruchowo złapałam go za rękę. Moje ciało samo to zrobiło. Odwrócił się w moją stronę, posyłając pytające spojrzenie. Szybko puściłam go i spojrzałam na swoje dłonie.
- Cóż…. Ja ci już nie zasnę….- powiedziałam drapiąc się po głowie i dalej patrząc w dół. Nagle zostałam popchnięta na łóżko, a po chwili byłam przytulana przez Zenkiego.- Cco ty robisz?!- spytałam panicznie.
- Tule, nie widać? Skoro sama nie możesz zasnąć to może moja obecność ci pomoże.
- Wąootpie..- ziewnęłam, na co się zaśmiał. Zdjął gumkę z moich włosów, chwycił za kołdrę przykrywając ją nas.
- Dobranoc.- ucałował mnie we włosy i po chwili słyszałam jego równy oddech. Chciałam się wyrwać, jednak trzymał mnie dość mocno, a ciało po chwili samo zaczęło opadać. Czułam się zmęczona i senna. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie, czy ten zbieg wydarzeń był już z góry zaplanowany? A może to dalej sen? Nie…. Nawet podczas snu nie mogłabym wyobrazić sobie tego obrzydliwego smrodu papierosów…… Przymrużyłam powieki, czując na nich promyki słońca, do tego ktoś głaskał mnie po włosach. To było przyjemne uczucie. Mama zawsze tak mnie budzi, więc chyba wypada wstać. Zaraz wstać?! Gwałtownie podniosłam się do siadu, rozglądając na wszystkie strony. Usłyszałam śmiech a po chwili wylądowałam na kimś.
- I kto tu mówił iż nie zaśnie, co?
- Jja spałam?! O kurwa! Ja spałam!- krzyknęłam podekscytowana. Jego śmiech stał się silniejszy, za co go uderzyłam. To kuźwa nie jest śmieszne!- Przestań się śmiać!
- Nnie mmoggee..Hahaha….- wkurzyłam się mimowolnie. Jasne, rozumiem iż na początku jest to śmieszne, ale jeśli nie wie dlaczego tak zareagowałam to niech lepiej się zamknie! Ale niestety, musiał zaśmiać się głośniej! Zacisnęłam odruchowo dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Taki odruch.
- Nie śmiej się jak jakiś klaun, skoro nawet nie wiesz czemu zareagowałam tak entuzjastycznie na wieść iż spałam. Oraz nie dotykaj mnie, skoro nawet się nie znamy, nie spoufalaj się ze mną. Po prostu odpowiedz na moje pytania i daj mi spokój, a gdy przyjdzie dzień naszego ślubu wtedy ja już nic nie będę mieć do gadania. Ale zapamiętaj sobie jedno. Nigdy się w tobie nie zakocham.
- Nigdy nie mów nigdy.- powiedział przysuwając się niebezpiecznie blisko mnie.
- Sorry, ale w moim sercu już ktoś jest i tak szybko się z niego nie wyniesie, więc daruj sobie te tanie chwyty na podryw i udany seks.
- Aż tak łatwo mnie przejrzeć?- spytał przyglądając mi się uważnie. A ja jedynie się uśmiechnęłam, chwytając za policzek i odciągając jego twarz od swojej.
- Gdy nie zaślepia dziewczyny twój tak zwany urok to strasznie łatwo. Ale mniejsza. Tak ogółem to, która godzina?
- Coś po trzynastej.
- Że co?!- krzyknęłam przykładając dłoń do czoła. O ja cię. Na serio tak długo przez ostatnie sześć miesięcy nie spałam! Chwilunia…- Czemu ty nie w klasie?
- Mamy ferie zimowe. W następnym tygodniu zaczynamy kolejny semestr. Tak więc wtedy wszyscy cię poznają.
- Ale czy ja nie powinnam mieć pokoju w akademiku dla dziewczyn?
- O to się nie martw. Już wszyscy w tej budzie wiedzą iż jesteś moją narzeczoną a dyrektor i rada pedagogiczna nie mają nic do gadania.- spojrzałam na niego. Może tego nie okazywał, ale chyba zbyt mocno uderzyłam go w brzuch. Podrapałam się po głowie z zażenowania. Kurde, facet mi pomaga a ja coś takiego. Przysunęłam się bliżej niego i z wielkim trudem pocałowałam go w policzek. Po czym szybko się odsunęłam, patrząc gdzie indziej.
- To za brzuch.
- Jesteś dla mnie miła bo chcesz zobaczyć rodzinę, zgadza się?- szybko się do niego odwróciłam, a po chwili stykaliśmy się nosami. Od razu na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.- Czyli zgadłem. Sorry, ale to moja jedyna karta na to iż nie wymigasz się od ślubu. Dlatego spotkasz ich dopiero na ślubie, do tego czasu wszyscy w twojej rodzinie nawet nie wiedzą o twoim istnieniu.
- Cco!? Ale niby jakim prawem wymazałeś wszystkim wspomnienia o mnie!? Nie zgadzam się na to!
- Za późno. A teraz, powinnaś wziąć kąpiel, musisz się trochę zrelaksować, przed nauką.
- Nauką? Niby czego? Może jakiś pentagramów, albo hieroglifów? O albo wiem! Czarnej magii, a gdy się jej nauczę będę niczym Czarny Pan, którego imienia nie wolno wymawiać.
- Bardzo śmieszne. No, ale skoro nalegasz, to pójdę z tobą pod prysznic.
- Nie trzeba..... Tylko... Tu nie ma moich ubrań...
- Są w tamtej szafie.Nie martw się wziąłem parę z twojego pokoju.- spojrzałam na niego podejrzliwie. On na pewno musi być zboczeńcem. Muszę się mieć na baczności, to pewne. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do wskazanej szafy. Wyciągnęłam ręce i po chwili przesunęłam lustrem w bok. No chyba sobie kurwa żarty robicie! Gdzie są moje spodnie, bluzy i podkoszulki?! Jedyne co tu widzę to jakieś strasznie ubogie sukienki! Od razu ją zamknęłam i podeszłam do drugiej. Jak się okazało należała do niego. Przeszukałam ją wzrokiem, szukając jakieś długiej, czarnej koszuli.... Mam. Wyciągnęłam ją i ruszyłam na szukanie bielizny, znów do "mojej" szafy. Przynajmniej bielizna była moja. Zabrałam też leginsy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę otwartych drzwi, które prowadziły zapewne do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i już miałam się rozbierać, gdy ujrzałam opierającego się o ścianę Toyoi'e.
- Cco ty tu robisz?!
- Ja? Myłem ręce a później wpuściłem narzeczonej wody do wany. A mnie ciekawi, co ty wyprawiasz z moją koszulą? Nie masz własnych ubrań?
- Jeśli masz na myśli te szmaty zwane potocznie sukienkami to sorry, ale ich nie założę. Jeśli tak bardzo chcesz to sam je ubierz. A teraz wyjdź!- powiedziałam wypychając go z pomieszczenia i zamykając za nim drzwi na zamek. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w swoje odbicie. Dlaczego tak szybko pogodziłam się ze swoim losem? Czemu, czemu czuje się tu tak naturalnie? Co ja tu tak naprawdę robię? Ach za dużo tych pytań! Złapałam się za włosy, przygryzając dolną wargę. Czasami żałuję iż nie palę tak jak mama. Przynajmniej to jakiś sposób na zebranie myśli. Przynajmniej tak mi powiedziała. Zamknęłam powieki, oddychając przez nos. Spokojnie.... Muszę się uspokoić i zebrać myśli. Puściłam włosy i zabrałam ściągać ubrania. Ciepła kąpiel na pewno pomoże. Podchodziłam do wanny, zostawiając na ziemi. Zaczesałam włosy do tyłu, zanurzając nogi w wodzie. Była idealnie gorąca. Uśmiechnęłam się, zanurzając się w niej całym ciałem......
~*~
Otworzyłam drzwi, dalej wycierając ręcznikiem mokre włosy. Spojrzałam do pokoju. Siedział przy biurku i coś robił na komputerze. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę swojej części pokoju.
- Czemu nie chciałaś założyć ubrań, które ci wybrałem? Nie podobają ci się? A może są o rozmiar za małe lub za duże?- zaczął zadawać mi pytania. Zatrzymałam się przed łóżkiem, przerywając to co robiłam. Westchnęłam.
- To nie mój styl...- wymamrotałam pod nosem.
- Możesz powtórzyć?
- Nie. Mniejsza o ciuchy. Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań? Bo...
- Jasne.- przerwał mi. Usiadłam na łóżku, powracając do wycierania włosów. O co powinnam najpierw zapytać? Może dlaczego to wszystko robi? Lub dlaczego wybrał akurat mnie? Albo...
- Kim ja tak właściwie jestem, co?- zdjęłam ręcznik, który położyłam na kolanach. Odwrócił się w moją stronę. Jego twarz nic nie pokazywała. Po prostu idealna mina pokerzysty.
- Kimś niezwykłym.- spojrzałam na niego wilkiem.- A tak na serio to jestem w 80% pewny iż jesteś czarownicą. Dowodem na to są, dajmy twoje sny a raczej wizje. Puki co widzisz tylko wypadki, katastrofy czy też śmierć, i to podczas snu, ale jestem pewny iż po pewnym czasie i dzięki mojej pomocy będziesz widzieć wszystko. Zarówno przeszłość jak i przyszłość.
- Ee... Dobra, nie znikam. A te 20%?
- Wampir lub człowiek. Ale obstawiam człowieka.- posłał mi tajemnicze spojrzenie a może tylko mnie się to wydawało?- Pożyjemy zobaczymy.- stwierdził podchodząc do okna.
- Zabrałeś wszystkie moje rzeczy?- spytałam. Wolałam się upewnić. Przytaknął, sięgając po papierosa. Westchnęłam. Usiadł na parapecie i wypuścił dym nosem.- To powiedz mi gdzie położyłeś moją kosmetyczkę z lekami?
- A jaki dokładnie miała kolor?- spytał, nawet na mnie nie patrząc. Zapatrzył się w widok za oknem. Ciekawe co jest na zewnątrz.
- Czy to nie oczywiste?- zaczesałam dalej mokre włosy do tyłu.- Czarna z czaszkami.
- Z czaszkami?- spytał patrząc na mnie z rozbawieniem w oczach. Zaciągnął się po raz kolejny i tym razem wypuścił dym w moją stronę.- Myślałem iż to jakiegoś chłopaka więc jej nie wziąłem.
- No to kurwa pięknie.- powiedziałam wściekła pod nosem. Znów zaczesałam włosy do tyłu, jednak nie wszystkie. Kilka kosmyków, dalej było przyklejonych do mojej twarzy. Po chwili dało się usłyszeć przypomnienie.- No dobra, dziś ich nie wezmę.- powiedziałam sama do siebie, zakładając okulary . Od razu lepiej.
- Na co te leki?- spytał stojąc przede mną. W dłoni trzymał paczkę gum, którymi prawdopodobnie chce mnie poczęstować. Niepewnie wyciągnęłam dłoń, jednak po chwili położyłam ją na udzie.
- Na porfirie.... I co ty się tak na mnie gapisz?
- A nie mogę? Poza tym jeśli tylko się zgodzisz to cię uleczę.
- Serio? W takim razie dawaj.- powiedziałam nim nie ugryzłam się w język. Nie wiem o nim nic a tak szybko się zgodziłam? Coś mi tu śmierdzi. Uważnie mu się przyglądałam. Ten podszedł do mnie i delikatnie zdjął z mojej twarzy okulary.
- Tylko mnie nie walnij.- nic nie powiedziałam, tylko dalej obserwowałam jego poczynania. Westchnął. Przystawił do swoich ust kciuk a po chwili ten sam kciuk znajdował się w moich ustach. Co ten zbok wyrabia?! Zacisnęłam dłoń w pięść i już miałam go uderzyć w brzuch, gdy coś kazało mi się uspokoić. Mimowolnie językiem przejechałam po jego palcu i doznałam szoku. Czułam słodki smak krwi. Ten delikatny metaliczny posmak wymieszany ze słodyczą. Odruchowo przymrużyłam powieki, językiem dalej smakując tej rozkosznej cieszy. Nie mogłam się powstrzymać, ta krew jest taka pyszna! Mhmm...
- Nie wiedziałem iż możesz robić taką podniecającą minę.- olałam to. Jest jedynie pojemnikiem na ten nektar. Ugryzłam go, tworząc większy otwór dla krwi. Przejechałam po nim językiem a gdy chciałam wziąć więcej, on tak po prostu zabrał mi palec! Co za świnia! Jak tak można zabierać komuś jedzenie?! Spojrzałam na niego groźnie. Kurde, przecież nie skończyłam. Przejechał po kciuku językiem a do moich ust napłynęła ślinka. Coś tak smacznego, teraz jest na jego języku i wargach. Muszę jeszcze skosztować, nie najadłam się jeszcze. Wyciągnęłam przed siebie rękę, a gdy chwyciłam go za nadgarstek ,przyciągnęłam go do siebie zatapiając się w jego wargach, po których przejechałam zębami.....
****
No i wreszcie jest rozdział! Mam nadzieje iż przypadnie wam do gustu. Bardzo was przepraszam za przebieg akcji, wiem iż dzieje się to za szybko i chyba nie ma dla mnie wybaczenia z waszej strony, ale postaram się to naprawić! Tylko iż muszę najpierw po raz kolejny ściągnąć worda....
A teraz kilka obrazków z okazji Halloween :
- Mógłbyś ze mnie zejść?- spytałam niepewnie i sennym głosem. Na pewno była już trzecia, jestem tego pewna nawet bez patrzenia na zegarek.
- Nie, musisz się przyzwyczaić do mojego dotyku, moja ukochana narzeczono.- wyszeptał, przybliżając się blisko mojej twarzy. Uwolniłam dłoń za którą mnie trzymał, zatykając mu usta.
- Czy ty trochę nie idziesz za szybko? Nawet cię nie znam. Poza tym tamta odpowiedź była pod chwilą impulsu! Tak dokładnie!- powiedziałam już pewnym głosem. Puścił mnie, siadając obok mnie.
- W takim razie co chcesz wiedzieć?- spytał przysuwając się niebezpiecznie blisko mnie. Bałam się, że coś mi zrobi. Jednak musiałam pokonać strach, prędzej czy później. Spojrzałam mu twardo w oczy i spytałam.
- Kim ty jesteś?
- To proste. Twoim narzeczonym oraz tengu.
- Ttengu?- spojrzałam na niego pytająco. Czy on chce mi wmówić iż jest postacią mityczną z mitologii japońskiej. Ta jasne, bo już ci wierze.
- Dokładnie. Zapewne myślisz iż powinienem mieć dziób zamiast nosa i ust, ale już ci mówię iż to tylko brednie. Jedyne co „posiadam” to skrzydła, po których widać iż z jakiej rasy…. Ej co ci jest?- spojrzał na mnie z… troską? Nie wiem bo,nagle nic nie widziałam... „ Płomienie, wszędzie te płomienie. Tylko one, czułam jak oplatały całe moje ciało. A jedynym ratunkiem była śmierć. Nic nie widziałam, czułam jedynie ten okropny dym w moich płucach. Nagle ogień zgasł jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Spróbowałam otworzyć oczy, jednak udało mi się delikatnie podnieś powieki, na tyle abym mogła ujrzeć pochylających się nade mną ośmiu chyba mężczyzn. Wskazywały ma to ich barki, które widziałam. Ledwo co brałam powietrze do płuc, gdy jeden z nich z całej siły przycisnął moją klatkę piersiową swoją nogą do ziemi. Kolejny chwycił za moje dłonie, które po chwili zostały przebite przez coś ostrego. Krzyknęłam, chcąc się stąd wyrwać. Na marne. Kolejni uderzali z precyzją i niezwykłą siłą w moją klatkę piersiową. Zaczęłam pluć krwią, traciłam przytomność, a ostatnie co ujrzałam to płomienie….” Gwałtownie otworzyłam oczy, uderzając o coś czołem. Po chwili zostałam popchnięta na materac, ale przez kogo?
- Muszę przyznać iż masz na serio mocną czaszkę. Prawie a byś mi nos złamała.- usiadł obok mnie nastawiając sobie nos.
- Przepraszam.- wyszeptałam. Dawno nie byłam sam na sam z mężczyzną, więc trochę się denerwowałam.
- Spoko, nic mi nie będzie. Chcesz wiedzieć coś jeszcze czy idziesz dalej spać?- spytał patrząc na moją twarz.
- Gdzie ja jestem?
- To bardzo dobre pytanie.- wstał z łóżka a ja nie spuszczałam go z oczu. Podszedł do ściany, zapalić światło. Przymrużyłam powieki, czekając aż oczy przyzwyczają się do światła. Nagle poczułam jego dłonie na swojej twarzy a po chwili widziałam wszystko dokładniej.- Bez okularów ci o wiele ładniej, ale i w okularach słodko wyglądasz. A co do twojego pytania to witam w świecie demonów. Obecnie znajdujemy się w męskim akademiku szkoły imienia bogini Amateratsu, w której uczą się same wybitne demony oraz strażnicy. Od następnego tygodnia zaczniesz naukę na strażniczkę, do puki twoje umiejętności i wiedza nie będą tak dobre abyś mogła przenieść się do klas C lub D, natomiast ja urzęduje w klasie A. W naszej szkole jest pięć rodzajów klas. Klasa A to klasa do której uczęszczają następcy swoich rodzin, klasa B tam idą następne osoby w kolejce o miano głowy klanu, w C znajdziesz uczniów o wybitnych zdolnościach intelektualnych, D natomiast jest przeciwieństwem C i chodzą tam uczniowie o wybitnych zdolnościach magicznych. K do której ty będziesz chodzić to mieszanka dwóch ostatnich klas. Uczniowie tej klasy są szkoleni w sztukach walki aby po ukończeniu szkoły chronić uczniów wyższych klas przed niebezpieczeństwami, jakie panują w naszym świecie.
- Czyli, że co? Ty niby jesteś jakimś następcą?
- Można tak powiedzieć. Kiedy tylko skończę szkołę przejmę stanowisko mojego ojca….
- Jako..- popstrykałam palcami, zawsze tak robię, gdy staram się coś przypomnieć lub dobrać słowa.- Mam! Jako głowa klanu.- zaśmiał się. Wyciągnął papierosa, otwierając okno i zapalając go dotykiem palca. Zaciągnął się, wypuszczając dym z ust.
- Fajnie, że się starasz, ale lepiej słuchaj kotek.- miałam ochotę dać mu po twarzy za tego kotka, ale się powstrzymałam. Byłam po prostu ciekawa.- Ja nie zostanę następcą głowy klanu, tylko Królem Demonów. A mówiąc prościej…- weszłam mu znowu w słowa.
- Będziesz po prostu panem wszystkich demonów. Czaję.
- Prawie wszystkich. W tym świecie są dwa jakby ci to najprościej powiedzieć.. dwa państwa. My znajdujemy się w świetle czyli jesteśmy nazywani promienni, wiem głupia nazwa, ale łatwa do zapamiętania. Drudzy żyją w cieniu i nazywamy ich mrocznymi. I to nad nimi nie ma władzy Król Demonów.
- To kto niby ma?- zaciekawił mnie. Usiadłam po turecku na łóżku, ten zgniótł papierosa, zamykając okno i siadając obok mnie.
- Szybko się pogodziłaś z tym losem.
- E nie. To jest sen albo halucynacja. Jednak ja wstawiam na sen, ponieważ udało mi się zasnąć po pierwszym obudzeniu, czyli dalej śnię. Ale jeśli to halucynacja to jedynie wywołana lekami, a gdy się ona skończy to jedyne co ujrzę to jakąś pielęgniarkę, a ja sama będę przykuta do łóżka abym nie wariowała.
- Powiedz czemu tak uważasz?- przyglądał mi się z uwagą. Upadłam na plecy, kładąc dłonie pod głowę i patrząc w sufit odpowiedziałam.
- To proste. Jestem wariatką i dobrze mi z tym. Do tego śmierć rodziców, to na pewno ktoś z kochanej familiady zabrał mnie do wariatkowa. Do tego dochodzi to co powiedziałeś. A tak poza tym, nie uważasz iż osoby uważane przez większość ludzi za wariatów, tak naprawdę są bardziej ludzcy i normalni niż ci, którzy uważają się za normalnych. Pogmaćkane, ale z sensem. To sama prawda. Dokładnie. Ludzie w wariatkowie przez pewien czas swojego pobytu mówią całą prawdę, ale bezmózgowi idioci z ich otoczenia, chcą ze strachu zdusić ich słowa, robiąc z nich zwierzęta.- zaśmiał się.- Co cię tak bawi? Ja ci tu prawdę mówię.
- Doprawdy, jesteś przezabawnym mikruskiem.- spojrzałam na niego groźnie. Nie cierpię kiedy jest poruszany mój wzrost.- Dalej uważasz iż prawdziwym wyjaśnieniem są tylko to co ty powiedziałaś?- przytaknęłam.- Doprawdy? A jeśli udowodnię ci iż to nie sen czy też halucynacja, tylko prawda, to co zrobisz?
- Co zrobię? To dobre pytanie. Mhh… Zapewne coś rozwalę i zacznę się wykłócać iż to wszystko to kłamstwo lub głupi żart, a kiedy ochłonę to dotrzymam danej ci obietnicy o ile ty wypełnisz swoją część.
- Szybko dostosowujesz się do sytuacji.- stwierdził na co się uśmiechnęłam. To była jedna z nielicznych pozytywnych cech mojego dziwactwa. Nagle poczułam jego wargi na swoich. W tej chwili powinnam się obudzić lub halucynacja powinna się rozprysnąć. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Chciałam mu się wyrwać, jednak skubany był silniejszy. Do tego jeszcze okropnie jechało mu z ust papierosami! Fuj! Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i jednym, silnym ruchem odepchnęłam go od siebie. Wyszczerzył się, kładąc dłonie po obu stronach mojej twarzy.
- I jak? Dalej uważasz iż to sen czy halucynacja?- skrzywiłam się, wycierając usta dłonią.
- Już nie. I weź lepiej umyj zęby, bo jebiesz fajami.- zaśmiał się, następnie pochylił się a ja automatycznie schowałam głowę głębiej w pościel. Jednak i tak po chwili poczułam jego usta na swoim czole.
- Spoko, spoko. Wracając do twojego pytania i teraz to będziesz się śmiać, ale władzę nad mrocznymi ma Król Aniołów.- mimowolnie parsknęłam. Miał rację. To raczej do nich by to pasowało.- Cóż nazwy już się nie zmieni, lata historii. Ale nie martw się przyzwyczaisz się. No dobra, a teraz spać.- powiedział zdejmując mi okulary. Podniósł się ze mnie i kierował w stronę swojego łóżka. Nie wiem dlaczego, ale odruchowo złapałam go za rękę. Moje ciało samo to zrobiło. Odwrócił się w moją stronę, posyłając pytające spojrzenie. Szybko puściłam go i spojrzałam na swoje dłonie.
- Cóż…. Ja ci już nie zasnę….- powiedziałam drapiąc się po głowie i dalej patrząc w dół. Nagle zostałam popchnięta na łóżko, a po chwili byłam przytulana przez Zenkiego.- Cco ty robisz?!- spytałam panicznie.
- Tule, nie widać? Skoro sama nie możesz zasnąć to może moja obecność ci pomoże.
- Wąootpie..- ziewnęłam, na co się zaśmiał. Zdjął gumkę z moich włosów, chwycił za kołdrę przykrywając ją nas.
- Dobranoc.- ucałował mnie we włosy i po chwili słyszałam jego równy oddech. Chciałam się wyrwać, jednak trzymał mnie dość mocno, a ciało po chwili samo zaczęło opadać. Czułam się zmęczona i senna. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie, czy ten zbieg wydarzeń był już z góry zaplanowany? A może to dalej sen? Nie…. Nawet podczas snu nie mogłabym wyobrazić sobie tego obrzydliwego smrodu papierosów…… Przymrużyłam powieki, czując na nich promyki słońca, do tego ktoś głaskał mnie po włosach. To było przyjemne uczucie. Mama zawsze tak mnie budzi, więc chyba wypada wstać. Zaraz wstać?! Gwałtownie podniosłam się do siadu, rozglądając na wszystkie strony. Usłyszałam śmiech a po chwili wylądowałam na kimś.
- I kto tu mówił iż nie zaśnie, co?
- Jja spałam?! O kurwa! Ja spałam!- krzyknęłam podekscytowana. Jego śmiech stał się silniejszy, za co go uderzyłam. To kuźwa nie jest śmieszne!- Przestań się śmiać!
- Nnie mmoggee..Hahaha….- wkurzyłam się mimowolnie. Jasne, rozumiem iż na początku jest to śmieszne, ale jeśli nie wie dlaczego tak zareagowałam to niech lepiej się zamknie! Ale niestety, musiał zaśmiać się głośniej! Zacisnęłam odruchowo dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Taki odruch.
- Nie śmiej się jak jakiś klaun, skoro nawet nie wiesz czemu zareagowałam tak entuzjastycznie na wieść iż spałam. Oraz nie dotykaj mnie, skoro nawet się nie znamy, nie spoufalaj się ze mną. Po prostu odpowiedz na moje pytania i daj mi spokój, a gdy przyjdzie dzień naszego ślubu wtedy ja już nic nie będę mieć do gadania. Ale zapamiętaj sobie jedno. Nigdy się w tobie nie zakocham.
- Nigdy nie mów nigdy.- powiedział przysuwając się niebezpiecznie blisko mnie.
- Sorry, ale w moim sercu już ktoś jest i tak szybko się z niego nie wyniesie, więc daruj sobie te tanie chwyty na podryw i udany seks.
- Aż tak łatwo mnie przejrzeć?- spytał przyglądając mi się uważnie. A ja jedynie się uśmiechnęłam, chwytając za policzek i odciągając jego twarz od swojej.
- Gdy nie zaślepia dziewczyny twój tak zwany urok to strasznie łatwo. Ale mniejsza. Tak ogółem to, która godzina?
- Coś po trzynastej.
- Że co?!- krzyknęłam przykładając dłoń do czoła. O ja cię. Na serio tak długo przez ostatnie sześć miesięcy nie spałam! Chwilunia…- Czemu ty nie w klasie?
- Mamy ferie zimowe. W następnym tygodniu zaczynamy kolejny semestr. Tak więc wtedy wszyscy cię poznają.
- Ale czy ja nie powinnam mieć pokoju w akademiku dla dziewczyn?
- O to się nie martw. Już wszyscy w tej budzie wiedzą iż jesteś moją narzeczoną a dyrektor i rada pedagogiczna nie mają nic do gadania.- spojrzałam na niego. Może tego nie okazywał, ale chyba zbyt mocno uderzyłam go w brzuch. Podrapałam się po głowie z zażenowania. Kurde, facet mi pomaga a ja coś takiego. Przysunęłam się bliżej niego i z wielkim trudem pocałowałam go w policzek. Po czym szybko się odsunęłam, patrząc gdzie indziej.
- To za brzuch.
- Jesteś dla mnie miła bo chcesz zobaczyć rodzinę, zgadza się?- szybko się do niego odwróciłam, a po chwili stykaliśmy się nosami. Od razu na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.- Czyli zgadłem. Sorry, ale to moja jedyna karta na to iż nie wymigasz się od ślubu. Dlatego spotkasz ich dopiero na ślubie, do tego czasu wszyscy w twojej rodzinie nawet nie wiedzą o twoim istnieniu.
- Cco!? Ale niby jakim prawem wymazałeś wszystkim wspomnienia o mnie!? Nie zgadzam się na to!
- Za późno. A teraz, powinnaś wziąć kąpiel, musisz się trochę zrelaksować, przed nauką.
- Nauką? Niby czego? Może jakiś pentagramów, albo hieroglifów? O albo wiem! Czarnej magii, a gdy się jej nauczę będę niczym Czarny Pan, którego imienia nie wolno wymawiać.
- Bardzo śmieszne. No, ale skoro nalegasz, to pójdę z tobą pod prysznic.
- Nie trzeba..... Tylko... Tu nie ma moich ubrań...
- Są w tamtej szafie.Nie martw się wziąłem parę z twojego pokoju.- spojrzałam na niego podejrzliwie. On na pewno musi być zboczeńcem. Muszę się mieć na baczności, to pewne. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do wskazanej szafy. Wyciągnęłam ręce i po chwili przesunęłam lustrem w bok. No chyba sobie kurwa żarty robicie! Gdzie są moje spodnie, bluzy i podkoszulki?! Jedyne co tu widzę to jakieś strasznie ubogie sukienki! Od razu ją zamknęłam i podeszłam do drugiej. Jak się okazało należała do niego. Przeszukałam ją wzrokiem, szukając jakieś długiej, czarnej koszuli.... Mam. Wyciągnęłam ją i ruszyłam na szukanie bielizny, znów do "mojej" szafy. Przynajmniej bielizna była moja. Zabrałam też leginsy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę otwartych drzwi, które prowadziły zapewne do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i już miałam się rozbierać, gdy ujrzałam opierającego się o ścianę Toyoi'e.
- Cco ty tu robisz?!
- Ja? Myłem ręce a później wpuściłem narzeczonej wody do wany. A mnie ciekawi, co ty wyprawiasz z moją koszulą? Nie masz własnych ubrań?
- Jeśli masz na myśli te szmaty zwane potocznie sukienkami to sorry, ale ich nie założę. Jeśli tak bardzo chcesz to sam je ubierz. A teraz wyjdź!- powiedziałam wypychając go z pomieszczenia i zamykając za nim drzwi na zamek. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w swoje odbicie. Dlaczego tak szybko pogodziłam się ze swoim losem? Czemu, czemu czuje się tu tak naturalnie? Co ja tu tak naprawdę robię? Ach za dużo tych pytań! Złapałam się za włosy, przygryzając dolną wargę. Czasami żałuję iż nie palę tak jak mama. Przynajmniej to jakiś sposób na zebranie myśli. Przynajmniej tak mi powiedziała. Zamknęłam powieki, oddychając przez nos. Spokojnie.... Muszę się uspokoić i zebrać myśli. Puściłam włosy i zabrałam ściągać ubrania. Ciepła kąpiel na pewno pomoże. Podchodziłam do wanny, zostawiając na ziemi. Zaczesałam włosy do tyłu, zanurzając nogi w wodzie. Była idealnie gorąca. Uśmiechnęłam się, zanurzając się w niej całym ciałem......
~*~
Otworzyłam drzwi, dalej wycierając ręcznikiem mokre włosy. Spojrzałam do pokoju. Siedział przy biurku i coś robił na komputerze. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę swojej części pokoju.
- Czemu nie chciałaś założyć ubrań, które ci wybrałem? Nie podobają ci się? A może są o rozmiar za małe lub za duże?- zaczął zadawać mi pytania. Zatrzymałam się przed łóżkiem, przerywając to co robiłam. Westchnęłam.
- To nie mój styl...- wymamrotałam pod nosem.
- Możesz powtórzyć?
- Nie. Mniejsza o ciuchy. Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań? Bo...
- Jasne.- przerwał mi. Usiadłam na łóżku, powracając do wycierania włosów. O co powinnam najpierw zapytać? Może dlaczego to wszystko robi? Lub dlaczego wybrał akurat mnie? Albo...
- Kim ja tak właściwie jestem, co?- zdjęłam ręcznik, który położyłam na kolanach. Odwrócił się w moją stronę. Jego twarz nic nie pokazywała. Po prostu idealna mina pokerzysty.
- Kimś niezwykłym.- spojrzałam na niego wilkiem.- A tak na serio to jestem w 80% pewny iż jesteś czarownicą. Dowodem na to są, dajmy twoje sny a raczej wizje. Puki co widzisz tylko wypadki, katastrofy czy też śmierć, i to podczas snu, ale jestem pewny iż po pewnym czasie i dzięki mojej pomocy będziesz widzieć wszystko. Zarówno przeszłość jak i przyszłość.
- Ee... Dobra, nie znikam. A te 20%?
- Wampir lub człowiek. Ale obstawiam człowieka.- posłał mi tajemnicze spojrzenie a może tylko mnie się to wydawało?- Pożyjemy zobaczymy.- stwierdził podchodząc do okna.
- Zabrałeś wszystkie moje rzeczy?- spytałam. Wolałam się upewnić. Przytaknął, sięgając po papierosa. Westchnęłam. Usiadł na parapecie i wypuścił dym nosem.- To powiedz mi gdzie położyłeś moją kosmetyczkę z lekami?
- A jaki dokładnie miała kolor?- spytał, nawet na mnie nie patrząc. Zapatrzył się w widok za oknem. Ciekawe co jest na zewnątrz.
- Czy to nie oczywiste?- zaczesałam dalej mokre włosy do tyłu.- Czarna z czaszkami.
- Z czaszkami?- spytał patrząc na mnie z rozbawieniem w oczach. Zaciągnął się po raz kolejny i tym razem wypuścił dym w moją stronę.- Myślałem iż to jakiegoś chłopaka więc jej nie wziąłem.
- No to kurwa pięknie.- powiedziałam wściekła pod nosem. Znów zaczesałam włosy do tyłu, jednak nie wszystkie. Kilka kosmyków, dalej było przyklejonych do mojej twarzy. Po chwili dało się usłyszeć przypomnienie.- No dobra, dziś ich nie wezmę.- powiedziałam sama do siebie, zakładając okulary . Od razu lepiej.
- Na co te leki?- spytał stojąc przede mną. W dłoni trzymał paczkę gum, którymi prawdopodobnie chce mnie poczęstować. Niepewnie wyciągnęłam dłoń, jednak po chwili położyłam ją na udzie.
- Na porfirie.... I co ty się tak na mnie gapisz?
- A nie mogę? Poza tym jeśli tylko się zgodzisz to cię uleczę.
- Serio? W takim razie dawaj.- powiedziałam nim nie ugryzłam się w język. Nie wiem o nim nic a tak szybko się zgodziłam? Coś mi tu śmierdzi. Uważnie mu się przyglądałam. Ten podszedł do mnie i delikatnie zdjął z mojej twarzy okulary.
- Tylko mnie nie walnij.- nic nie powiedziałam, tylko dalej obserwowałam jego poczynania. Westchnął. Przystawił do swoich ust kciuk a po chwili ten sam kciuk znajdował się w moich ustach. Co ten zbok wyrabia?! Zacisnęłam dłoń w pięść i już miałam go uderzyć w brzuch, gdy coś kazało mi się uspokoić. Mimowolnie językiem przejechałam po jego palcu i doznałam szoku. Czułam słodki smak krwi. Ten delikatny metaliczny posmak wymieszany ze słodyczą. Odruchowo przymrużyłam powieki, językiem dalej smakując tej rozkosznej cieszy. Nie mogłam się powstrzymać, ta krew jest taka pyszna! Mhmm...
- Nie wiedziałem iż możesz robić taką podniecającą minę.- olałam to. Jest jedynie pojemnikiem na ten nektar. Ugryzłam go, tworząc większy otwór dla krwi. Przejechałam po nim językiem a gdy chciałam wziąć więcej, on tak po prostu zabrał mi palec! Co za świnia! Jak tak można zabierać komuś jedzenie?! Spojrzałam na niego groźnie. Kurde, przecież nie skończyłam. Przejechał po kciuku językiem a do moich ust napłynęła ślinka. Coś tak smacznego, teraz jest na jego języku i wargach. Muszę jeszcze skosztować, nie najadłam się jeszcze. Wyciągnęłam przed siebie rękę, a gdy chwyciłam go za nadgarstek ,przyciągnęłam go do siebie zatapiając się w jego wargach, po których przejechałam zębami.....
****
No i wreszcie jest rozdział! Mam nadzieje iż przypadnie wam do gustu. Bardzo was przepraszam za przebieg akcji, wiem iż dzieje się to za szybko i chyba nie ma dla mnie wybaczenia z waszej strony, ale postaram się to naprawić! Tylko iż muszę najpierw po raz kolejny ściągnąć worda....
A teraz kilka obrazków z okazji Halloween :
Polecam wam obejrzeć Hellsing'a
siostra teraz skomam twoje litery owiem jedno : ZAJEBISTE i czekam na nexty ,pij jego krew pij niech ci to wyjdzie na zdrowie hihih.zycze weny
OdpowiedzUsuńCiesze się niezmiernie sis. No i ja czekam na next'y u ciebie.... Krew, ach ta krew...
UsuńNo krew jeny reakcja jak u wampira dobre to było chce jeszcze
UsuńKońcówka genialna! Ciekawe co będzie dalej...
OdpowiedzUsuń