wyświetleń

Info

1. Trafiłeś/ Trafiłaś na bloga o tematyce romans/komedia/horror 2. Opowiadanie jest w 100% wytworem mojej wyobraźni i nie opiera się na żadnym anime 3. Spam zostawiaj w zakładce "Spam" 4. Notki będą dodawane w nieregularnych odstępach czasowych za co przepraszam 5. Na blogu pojawią się sceny o zabarwieniu erotycznym, yaoi, yuri, wulgarnym oraz przemocy 6. Słowa oraz myśli napisane np : " O czym on sobie myśli?" będą oznaczały iż te wypowiedzi są wypowiedziane w języku polskim 7. Nie wolno kopiować bez mojej zgody oraz zastrzegam sobie prawa autorskie. 8. Czytasz, komentujesz, motywujesz!

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 8

Opierałam się plecami o ścianę a moje włosy były targane przez wiatr. Godzinę temu wróciliśmy z Saizo, z naszej wyprawy do lasu, on siedział z naszą klasą na stołówce a ja siedziałam zza domkiem letniskowym i wpatrywałam się w drzewa świerku. O co w tym wszystkim chodziło? Czy to jakaś zagrywka tego idioty? Oczywiście odpowiedzi na moje pytania zna tylko on a udawać to akurat dzisiaj nie chce. Westchnęłam chowając twarz w dłoniach i czekając aż się uspokoję. Czułam jak pęka moja tama, która do tej pory nie pozwalała wydostać się im na wieżch. Wstałam i wbiegłam do domku. Dorwałam swój plecak, zarzuciłam go na plecy a z poduszki sięgnęłam MP4 wraz ze słuchawkami i wybiegłam z domku. Musiałam mieć pewność, musiałam mieć pewność na to iż oni są w domu i są bezpieczni. Obiecał a ja już wypełniam swoją część, więc oby i on swoją wypełnił. Ruszyłam w strone lasu, gdzie po drodze spotkałam Yashino-sensei. Cholera. Zatrzymała mnie.
- A można to wiedzieć dokąd to?
- Oczywiście. Szłam na spacer.
- Z plecakiem?- spytała podejrzliwie.
- A to nie można? Mam w nim wodę oraz bluzę a nieść tego w dłoniach mi się nie chciało, a tak jest wygodniej.- powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Ta chwile mi się przygląda po czym odwróciła się do mnie plecami i udała się w stronę stołówki.
- Masz wrócić przed dwudziestą trzecią.
- Oczywiście! Do zobaczenia!- krzyknęłam i ruszyłam biegiem w dalszą drogę. Udałam się tą samą drogą co wcześniej z Saizo, tylko zamiast skręcić w okolicach ambony w lewo to skręciłam w prawo i biegłam na skróty do domu. Po chwili widziałam płot oraz tył domu. Dotknęłam dłonią betonowego płotu, po czym zaczęłam się na niego wdrapywać a po chwili go przeskoczyłam. Dziwne, iż psy nie szczekają. Może poszły z mamą lub tatą na spacer? To jedna z możliwości. Po cichu jak i po kryjomu wdrapałam się na drzewo, przy moim oknie. Kiedy byłam na swoim balkonie, zajrzałam do środka przez lekko zakurzone okno. Dziwne. Przystawiłam do szyby ucho, jednak nie słyszałam w środku żadnych odgłosów. Może ich nie ma? Ale w takim razie gdzie są psy? Nie, nie, nie! Naszykowałam pięść i uderzyłam nią w okno. Waliłam tak do puki się nie zbiła a moje dłonie były całe we krwi a skóra cała zdarta. Jednak olałam ból i otworzyłam okno balkonowe a po chwili weszłam do swojego pokoju. Na zdjęciach był lekko widoczny kurz tak samo jak na meblach. Drżącymi dłońmi dotknęłam jednego zdjęć, na którym byłam ze swoją rodziną. Było zrobione, kiedy wybudowaliśmy ten dom. Na zdjęciu wyglądaliśmy na naprawdę szczęśliwych i tak się wtedy czuliśmy. Znów chciałam się tak poczuć, zapragnęłam być przytuloną przez mamę oraz przytulić się do taty, albo pokłócić się o byle co. Tak bardzo tego chciałam, jednak czułam iż to nigdy się nie stanie. Przygryzłam dolną wargę, jednak łzy zaczęły spływać mi po policzkach, lecz mnie to nie obchodziło. Otworzyłam plecak i zaczęłam pakować do niego rzeczy, które były dla mnie ważne. Otworzyłam szafę z ubraniami, gdzie znalazłam swoją ukochaną bluzę. Wyjęłam ją i założyłam na siebie. Pomimo długiego okresu nie zakładania jej dalej pachniała fiołkami. Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do pokoju brata. U niego też się nic nie zmieniło. Stąd nie ma nic co bym mogła ze sobą wziąć... Chwila. Podeszłam do biurka, na którym był medalion brata. Wzięłam go w palce, przysuwając do twarzy, co bardziej pogorszyło łzy. Nie mogę. Czyli ten gnój nie miał zamiaru ich ożywiać! Zabije, przysięgam zatłukę jak świnię! Zacisnęłam medalik w dłoni i ruszyłam do sypialni rodziców, która była całkowicie zniszczona. Upadłam na kolana i zaniosłam się płaczem. Chciałam ich zobaczyć, poczuć ich ciała. Po prostu ich mieć.... To jego wina! To wszystko kurwa jego wina! Gwałtownie podniosłam się z podłogi i ruszyłam do swojego pokoju. Tam wsadziłam do uszu słuchawki i puściłam „ Jula: Przed siebie”. Wbiegłam na balkon, wspiełam się na drzewo a po chwili z niego zeskoczyłam i udałam się tą samą drogą do obozu. Zabije, zabije, zabije gnoja. Niech szykuje się na bolesną śmierć....
- … Przed siebie, w nieznane. Będziemy ciągle biec. Nie czując niczego. Poza magią tych miejsc. Nie myśląc o jutrze. Łapiemy każdy wdech. Unosząc się wyżej w rytm bicia naszych serc....- nagle się zatrzymałam i spojrzałam na swoje dłonie. Cholera. Porządnie je sobie rozwaliłam. Wsadziłam je do kieszeni bluzy, która na całe szczęście jest czarna i ruszyłam na spokojnie do obozu. Muszę się uspokoić i obmyślić plan. Może zaprowadzę go do zniszczonego domu i spytam o co tu chodzi, oraz jeśli mnie okłamał to szybko to zakończę, w miejscu gdzie na wszystko się zgodziłam. Tak to chyba najlepsza opcja. Bo pomysł z od razowym ukatrupieniem go i to na oczach wszystkich lub po kryjomu był zbyt ryzykowny. Najpierw wysłucham jego wyjaśnień a o reszcie zdecyduje los. Szybko minęłam ambonę, później doły a na koniec udałam się do domku, który dzielę z dziewczynami z klasy. Niestety, ale Aiko, Bia oraz Nanami są gdzie indziej a Isanami z Amu są w innych domkach. No cóż, mówi się trudno. Może uda mi się z nimi dogadać? Potrząsnęłam głową i weszłam do łazienki. Na szczęście domek był pusty, więc nikt nie będzie mnie wypytywał co mi się stało. Opłukałam dłonie, polałam je wodą utlenioną i owinęłam bandażami. Spojrzałam na nie i przygryzłam wargę. Wychyliłam głowę z łazienki, chciałam sprawdzić czy nie wróciły, i los się do mnie uśmiechnął, bo dale byłam sama. Wyszłam z toalety i udałam się do swojej torby. Ukucnęłam przy niej i zabrałam się za szykanie dwóch chust oraz rękawiczek bez palców. Muszę ukryć jakoś te bandaże, a jak ktoś się mnie spyta dlaczego to noszę, to powiem iż mam zabiar trochę poćwiczyć lub posiedzieć na drzewie. Po chwili z triumfalnym uśmiechem wyjęłam dwie czerwone chustki oraz rękawiczki. Chusty owinęłam wokół nadgarstków a na dłonie założyłam skurzane rękawiczki. Zasunęłam torbę i kopniakiem wepchnęłam ją pod łóżko. Jakoś nie widziałam sensu w rozpakowywaniu się na te dwa tygodnie. Spojrzałam na wiszący przy drzwiach zegarek, który wskazywał dwudziestą pierwszą. Łał, trochę czasu mnie nie było. Jakieś dwie godzinki. Nagle do moich uszu doszedł dźwięk mojego burczącego z głodu brzucha. Podrapałam się z zarzenowania po włosach i wyszłam z domku. Kierowałam się w stronę stołóki, mając nadzieje iż został jakiś kawałek chleba lub jakaś sałatka. Kiedy byłam dość blisko budynku, uśmiechnęłam się. Na szczęście paliły się światła, a to oznacza iż ktoś jest jeszcze w środku. Szybko podbiegłam do drzwi, chwyciłam za klamkę i spróbowałam je otworzyć. Nie były zamknięte i już po chwili weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i ujrzałam siedzącą naprzeciwko drzwi kucharkę. Była wściekła. I to chyba na mnie, bo gdy nasze spojrzenia się zetknęły, podniosła się z kszesełka i ruszyła w moją stronę. Po chwili musiałam patrzeć w górę, bo była ode mnie wyższa o głowę.
- Można wiedzieć czemu nie było pani na kolacji, panno Karp?
- Ja bardzo przepraszam. Ale wybrałam się na spacer i po prostu straciłam rachubę czasu. A telefon oraz zegarek zostawiłam w torbie. Tak więc bardzo, ale to bardzo panią przepraszam!- powiedziałam, pochylając się i czekając aż się odezwie. Ta jedynie westchnęła i poklepała mnie po głowie.
- No dobrze. Rozumiem, ale następnym razem informuj mnie, lub którąś z moich sióstr iż gdzieś wychodzisz.... No dobra to co chcesz zjeść?
- Nie! To znaczy, sama sobie coś zrobię proszę pani. Spóźniłam się na kolację oraz nie poinformowałam pań, więc nie ma pani żadnego obowiązku aby mi jeszcze gotować. Obiecuję po sobie posprzątać i informować jak będę gdzieś szła przed jedzeniem.- skończyłam i spojrzałam na nią błagalnie, oraz prosząc o to aby zostawić mnie samą. Najwidoczniej zrozumiała, bo jedynie się uśmiechnęła i ruszyła do drzwi.
- Wrócę za godzinę, sprawdzić czy posprzątałaś. Oraz smacznego.- i wyszła a ja wypuściłam do tej pory wstrzymywane powietrze. Nawet nie wiem kiedy je wstrzymałam i dlaczego. Ech...
- No i jestem sama.... Zatem...- rozpuściłam włosy, schyliłam się, zebrałam je i zrobiłam sobie koka. Poprawiłam lewą chustkę i ruszyłam do kuchni. Teraz tylko trzeba pomyśleć co by się tu zjadło. Może płatki? Albo naleśniki lub gofry, choć może jajecznice, chociaż sałatka brzmi kusząco.... Kurwa o czym ja myśle?! Przecież nie to jest teraz ważne! Potrząsnęłam głową i otworzyłam pierwszą lepszą szafkę, w której były talerze. Wyjęłam talerz i miskę, po czym ją zamknęłam i otworzyłam lodówkę, z której wyjęłam jakąś kiełbasę, ser i masło. Odszukałam jakieś pieczywo, sałatę, pomidory oraz ogórki kiszone i zabrałam się za robienie sobie jedzenia. Nalałam do garnczka wodę, wsadziłam do niego kiełbasę i przeszłam do robienia sałatki. Umyłam sałatę i trzy pomidory, po czym zabrałam się za ich krojenie. Gdy przyszła pora na ser, zrezygnowałam z niego i odłożyłam na miejsce. Posmarowałam bagietkę masłem i wstawiłam wodę na herbatę, przy okazji wyłączając kiełbasę. Wyłożyłam ją na talerz, naszykowałam kubek oraz znalazłam keczup, majonez oraz musztardę. Po chwili zalałam kubek ciepłą wodą i nałożyłam swoje jedzenie na tackę, z którą ruszyłam do jakiegoś pobliskiego stolika. Rozłożyłam talerze i na nie spojrzałam, po czym straciłam jakikolwiek apetyt. Oparłam głowę na skrzyżowanych ramionach i patrzymałm się pstym spojrzeniem w stół. Miałam tego wszystkiego dość, po prostu dość. Chciałam zapomnieć, chciałam po prostu spokojnego i normalnego życia, czy proszę o zbyt wiele? Czemu nie mogę być zwykłym człowiekiem, tak jak rodzice.... Zaraz! Jeśli ja jestem dzieckiem czarownicy oraz wampira, to w takim razie, które z rodziców było jakim demonem. I dlaczego dopiero teraz to sobie uświadomiłam?
-... Cholera... Jaka ja jestem tępa...- wymamrotałam pod nosem, wkurzona na samą siebie. Jeszcze nigdy, tak się nie zachowywałam. Dobra, jasne miałam już depresję, ale jeszcze nie w takim stopniu. Ach! Złapałam się za włosy i uniosłam twarz na jedzenie. Po chwili jakaś ręka zakryła mi oczy. Szybko ją zdjęłam a po chwili ujrzałam twarz Zenkiego. Szybko się od niej odsunęłam i omal nie spadłam, gdyby mnie nie chwycił w pasie. Podniósł mnie i usadowił na swoich kolanach.
- No dobrze, a teraz powiedz „Aaaa”.- odwróciłam się do niego. Musiałam wyglądać na wściekłą, bo przestał.
- Mogę wiedzieć, co ty tu robisz?
- Nie było cie na kolacji, więc się martwiłem i cię szukałem. No a teraz powiedz „ Aaa”.- zeskoczyłam z jego kolan i zacisnęłam mocno pięści.
- Nie wkurwiaj mnie!- krzyknęłam na niego, a on jedynie odłożył widelec z jedzeniem na talerz i tak jak ja stał przede mną. Wsadził dłonie do kieszeni bluzy i pochylił w moją stronę swoją twarz. Chwilę przyglądał mi się w milczeniu, jakby chciał się czegoś dowiedzieć, po czym się wyprostował i spojrzał na mnie poważnie.
- Gdzie byłaś?- spytał chłodnym tonem. Czułam się jak na przesłuchaniu, a powinno być na odwrót. O nie! Nie dam mu tej cholernej satysfakcji! Założyłam dłonie na piersi i spojrzałam na niego wyzywająco.
- A co? Myślałeś iż jestem na tyle głupia by nie rozpoznać, własnego domu? I nawet mi nie mów iż to jakaś halucynacja, bo przed kolacją Saizo potwierdził coś o czym wiem tylko ja. No więc? Jak to wytłumaczysz? Albo jak wytłumaczysz iż cały mój dom jest pusty i pełen kurzu? Albo iż nikogo w nim nie ma? No proszę. Słucham, co masz mi do powiedzenia.- ten jedynie zmrużył powieki, po czym złapał mnie za nadgarstki. Syknęłam z bólu, który mnie w nich przeszył. Zapomniałam o tym kompletnie. Myślałam iż mnie póści, jednak tego nie zrobił.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. Powiedziałem ci już wcześniej. Zobaczysz ich na ślubie i tak się stanie. To koniec rozmowy.- po czym puścił mnie i ruszył w stronę drzwi. Gotowało się we mnie ze złości. Chwyciłam nóż i rzuciłam nim w niego. Lecz skubany, zniknął za drzwiami a ostrze wbiło się w drewno. Wściekła ruszyłam po nóż i wróciłam do stołu. Nie chciałam nawet patrzeć na to jedzenie, którego on dotykał! Zabrałam naczynia do kuchni, po czym wywaliłam całe jedzenie do kosza na śmieci a naczynia pozmywałam i odstawiłam na miejsce. Zgasiłam światło i wyszłam trzaskając drzwiami. Kiedy kierowałam się w stronę swojego domku ujrzałam Iriko-sensei, jak szła w stronę stołówki z kluczami.
- Posprzątane i odłożone na miejsce, tak jak obiecałam sensei. Dobranoc.- powiedziałam, lekko kiwając głową ruszyłam dalej. Gdy dotarłam do pokoju, dziewczyny siedziały na swoich łóżkach i gadały o facetach. Jedna z nich pomachała do mnie a ja jej nie odpowiedziałam, tylko zabrałam swoją piżamę wraz z ręcznikiem oraz kosmetyczką i ruszyłam do łazienki. Te drzwi także zamknęłam z trzaskiem, ale miałam to gdzieś. Byłam wściekła i chciałam te złość okazać, bo niestety nie mogłam jej wyładować na czymś lub kimś. Odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej i czekałam aż stanie się odpowiednio gorąca. Szybko pozbyłam się ubrań oraz bandarzy, które cisnęłam na ziemie po czym cisnęłam okulary na umywalkę. I weszłam pod prysznic. Czułam jak wrzątek spływa po całym moim ciele. Chciało mi się krzyczeć, chciałam zakręcić wodę, jednak tego nie zrobiłam. Musiałam poczuć ból, abym mogła się uspokoić. Chyba naprawdę jestem masochistką. Zacisnęłam mocno wargi, także pociekła z nich krew. Nis sobie z tego nie zrobiłam tylko stałam tak dalej, pozwalając wodzie uderzać o moje ciało. Po chwili sięgnęłam po żel pod prysznic i szybkimi ruchami wcierałam go w ciało, przy okazji wbijając co jakiś czas paznokcie w skórę. Byłam zła, wściekła, a to wszystko jego wina! Mam wielką ochotę coś zniszczyć albo kogoś uderzyć, że sama nie wiem jak jeszcze udaje mi się zapanować nad sobą...
A więc przestań... Uwolnij swój gniew, niech i on poczuje twój ból... Niech cierpi tak samo jak my... Niech cierpią oni wszyscy... Znów ten sam słodki głos, co wtedy. Kim jesteś?! Kimś kogo dobrze znasz... A teraz daj ponieść się emocją...Niech poczuje twój ból.... Nie, nie, nie! Nie mogę! A co jeśli to prawda iż zobaczę ich jedynie na tym pieprzonym ślubie?! Ach! Sama już nic nie wiem! Muszę się uspokoić. Muszę się kurwa uspokoić. Wdech i wydech, wdech i wydech...... „ Słyszałam szum wiatru, targającym z wielką siłą koronami drzew, w powietrzu unosił się zapach nadchodzącego deszczu. Chciałam otworzyć oczy, jednak nie mogłam. Coś nie pozwalało mi ujrzeć tego gdzie jestem. Dotknęłam palcami oczu, po czym poczułam na nich taśmę izolacyjną. Szybko odnalazłam jeden z końców i jednym, gwałtownym ruchem zerwałam ją z twarzy. Nim zacisnęłam usta, wydobył mi się jęk bólu. Rozmasowałam obolałe skronie i zamrugałam kilkakrotnie oczami. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę! Znajdowałam się w izolatce, takiej jakie są w psychiatrykach! Nigdzie nie paliły się światła a ściany miały jakiś dziwny kolor. Ruszyłam powoli w stronę jednej z nich i dotknęłam jej dłonią. Poczułam coś lepkiego na niej. Na dodatek w powietrzu unosił się dziwny zapach. Jakby stęchlizny i czegoś jeszcze. Przysunęłam dłoń do twarzy i ją powąchałam. Krew. To zapach krwi. Na dodatek świeżej. Kurde gdzie ja jestem?! Podbiegłam do drzwi, zaczynając w nie walić. Co się stało? Kto mnie zabrał? Co się ze mną stanie?! Gdzie ja jestem?! Z każdym pytaniem waliłam coraz mocniej. Nie mogłam przestać. Ciałem kierowały instykty a zdrowy rozsądek nie miał prawa do głosu. Chciałam krzyczeć, jednak tego nie zrobiłam. Coś nakazywało mi tego nie robić, jakby coś wewnątrz mnie wiedziało iż to na nic. Po chwili załamana zaprzestałam walenia w drzwi jak głupia. Odsunęłam się od nich i gdy byłam na środku pomieszczenia, coś podcięło mi nogi, przez co upadłam twarzą na podłogę, pełną cudzej krwi i czegoś co się w niej ruszało... Zaraz, ruszało!? Gwałtownie podniosłam się do siadu, jednak i tak znów wylądowałam twarzą w krwi. Chciałam się ruszyć, jednak czułam jak na moim ciele zaciskają się jakieś łańcuchy, które przygniotły mnie do ziemi oraz krępowały ruchy ciałem. Chciałam krzyknąć, jednak po chwili usłyszałam otwieranie drzwi. Po chwili, w pomieszczeniu pojawiła się smuga światła a ja zamarłam. Myślałam iż pode mną znajdują się jakieś okropne robale, ale nie to! Czułam jak żołądek podchodził mi do gardła gdy zobaczyłam poruszające się jelito cienkie wraz z nerką. Odwróciłam natychmiast wzrok i chciałam sprawdzić czym jestem związana... No nie! To chyba jakaś chora halucynacja! Dlaczego jestem związana ludzkimi kośćmi!? Zaczęłam się szamotać, nie chciałam ich widzieć, nie po tych wypadkach! Poczułam jak kościste palce wbijają mi się w udo, przebijając skórę wraz z mięśniem, przez co krzyknęłam. Po pomieszczeniu rozniósł się chropowaty śmiech, który zapewne przyprawił już nie jedną osobę o gęsią skórkę. Spróbowałam na niego spojrzeć, jednak cały czas stał w zasięgu mojego wzroku. Nagle się poruszył, jego cień zafalował na tafli krwi a chwilę później ukazała mi się jego okropna twarz. W niektórych miejscach było widać same kości, nie posiadał gałek ocznych, ale jednak czułam jego wzrok na swojej twarzy. Kiedy się uśmiechnął, ujrzałam blask jego kłów. Dosłownie. Wszystkie zęby miał zamienione w kły. Oblizał jaszczurkowatym językiem zęby a po chwili jego język przejechał po moim policzku....” Jęknęłam z bólu. Leżałam twarzą na podłodze a kołdra zwisy wała z łóżka. Usiadłam, przejechałam dłonią po obolałej twarzy i spojrzałam na zegarek w telefonie. Nie myliłam się. Dochodziła trzecia nad ranem. Westchnęłam przeciągle, po czym wstałam z podłogi i udałam się do łazienki. Zapaliłam światło i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Już dawno nie budziłam się o tej godzinie. A to wszystko dzięki Zenkiemu... Stop! Przestaje o nim myśleć! Ten zadufany w sobie tengu mnie okłamał. Ale w takim razie jak mam się zachowywać w stosunku do niego? Przecież, przed wszystkimi udajemy zakochane gołąbeczki... A jebać to! Jestem na niego wściekła, więc tą swoją wściekłość okażę. A jak mnie ktoś zapyta to powiem iż jesteśmy pokłóceni! Tak, tak będzie najlepiej. A teraz skoro i tak już nie zasnę to może się umyję i pójdę się przejść..... Dochodziła powoli piąta, kiedy wróciłam do domku. Dziewczyny dalej spały a do naszej oficjalnej pobudki została godzina. Wyjęłam szkicownik oraz ołówek i gumkę, po czym znów opuściłam budynek. Skierowałam swoje kroki w stronę drzewa, na którego pniu było wyryte moje imię i mojego byłego. Po czym usiadłam na lekko wilgotnym mchu, przyciągając kolana bliżej klatki piersiowej i zabrałam się za rysowanie tego okropnego czegoś z mojej wizji....

****
Pochwalony! Ja po kolędzie! Kto czytał Exitusa na pewno zna ten tekst :3 Co tam miśki kochane? Wakacje, się kończą a później szkoooołaa.... Macie jakieś mangi do pomocy? Albo coś co pomoże mi nie zwariować w internacie u zakonnic? No ale koniec mojego marudzenia, jak tam wasze wakacje? Mnie minęły dobrze a ich ostatni tydzień jeszcze lepiej bo mam neta! Tak więc liczę na wasze komy....
Yane :*

Ps. Ostatnio bawiłam się w PAINT TOOL SAI i coś na wakacyjne wieczory
 Ania i Zenki <3 Co o tym sądzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz