„
Ania”
Ciemność.
To jedyne co przy mnie było. Cisza. To jedyne co mogłam usłyszeć.
Chłód. To jedyne co mogłam poczuć. Oraz pustka. Pustka, która
tkwiła w mojej głowie. Jedyne o czym potrafiłam myśleć to
przypomnienie sobie jednej rzeczy, jednego imienia, które zostało
zapomniane.. Tylko czemu czuje, że wiem jak ono brzmi? Dlaczego
czuje, że znam go od tak dawna? Co tak naprawdę zostało
zapomniane? On czy jego imię? A może tak naprawdę on nie ma
imienia i jedynie się ze mną bawi? Ale nie mogę tak bezczynnie
dryfować po tej nicości i nic nie robić! Przecież nawet nie wiem
ile dni już tak leże! A co jeśli za chwilę mogę umrzeć? Co
jeśli mój czas skończy się właśnie teraz? Lub czy z moimi
przyjaciółmi wszystko w porządku? Jak oni sobie radzą? Nic im nie
grozi? A może przeze mnie wpadli w jakieś kłopoty?! Miałam wielką
ochotę uderzyć głową o jakiś mur i walić nią tak długo aż
nie wróciłaby mi pamięć! Tak bardzo chciałabym kogoś z nich
zobaczyć. Nawet tego idiotę Zenkiego.. Ech. Zamknęłam oczy,
pozwalając by ciemność znów przejęła nad moim ciałem
panowanie. Znów byłam sama. Pogrążona w swoich myślach,
zmartwieniach.. Tak było zawsze. Odkąd pamiętam, zawsze radziłam
sobie ze wszystkim sama. Nie oczekując zrozumienia, współczucia,
pomocy czy też życzliwości. Ciekawe czy kiedyś pragnęłam czegoś
innego? Co było powodem tej zmiany? Przecież kiedyś musiałam
pragnąć czegoś innego.. Aghr a kto to niby może wiedzieć?! Bo na
pewno nie ja skoro nie mogę sobie przypomnieć nawet zwykłego
imienia! Aght to kapanie wody jest takie wkurzające... Zaraz,
chwila, co? Kapanie wody!? Otworzyłam oczy, podnosząc się i
nasłuchując. A gdy odnalazłam stronę z której pochodził dźwięk,
ruszyłam w tamtym kierunku, zaciekawiona tym co mogę tam spotkać.
Z każdym postawionym krokiem przyśpieszałam, pragnąc jak
najszybciej zaspokoić moją ciekawość. Jednak z każdym krokiem
powierzchnia, po której stąpałam zmieniała się a ja nie
wiedziałam, na co mogę w każdej chwili natrafić.. W tej chwili
mogę stwierdzić iż czuje się jak Alicja w krainie czarów. Tam
nigdy nie wiadomo co się spotka. Tak samo jest tutaj.. Agrh ile bym
dała za głupią latarkę! Zacisnęłam dłonie i zdziwiłam się
czując coś ciężkiego w lewej dłoni. Po chwili ogarnęłam co to
jest a mianowicie..
- Latarka..?-zatrzymałam się. Chwila, skoro pomyślałam o latarce a ona pojawiła się w mojej dłoni, to znaczy że mogę wyobrazić sobie wszystko co chce? Warto spróbować. Zamknęłam oczy, skupiając się na dźwięku spadających kropli wody oraz ścieżce wyłożonej lampkami, która prowadzi do wody. A chwile później otworzyłam oczy i spojrzałam do dołu. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a po chwili ruszyłam przed siebie i niczym Dorotka trzymałam się złotej ścieżki. Z każdym krokiem odgłosy stawały się głośniejsze a do moich nozdrzy dochodził zapach mchu i wody. Przyśpieszyłam kroku i nie wiedząc kiedy wpadłam do jeziora. Próbowałam wypłynąć na powierzchnie, jednak coś trzymało mocno moją nogę. Szarpałam, chcąc ją wyrwać, jednak z każdym gwałtownym ruchem traciłam z moich płuc powietrze. Aż znów ogarnęła mnie ciemność oraz paraliż. Chciałam krzyczeć, prosząc o ratunek, o ratunek który prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. Spróbowałam otworzyć oczy, by móc zobaczyć ostatni widok przed moją śmiercią, lecz tym co widziałam było odbijające się gwieździste niebo oraz potężne drzewo wiśni, którego płatki tańczyły na wietrze, pobudzając wodę do tańca. Spróbowałam poruszyć ręką, pragnąc złapać się czegokolwiek, jednak na nic to się stało. Z każdą sekundą, spadałam coraz niżej, a powietrze uchodziło ze mnie jak z jakiegoś balonu, szybko i zabierając ze sobą resztki świadomości. Ostatnie co widziałam była to dłoń zaciskająca się na moim gardle a później jedyne czego byłam pewna to ciemność... Czułam jak coś ostrożnie łaskocze mnie po twarzy, co doprowadziło mnie do lekkiego chichotu. Zmarszczyłam nos, ostrożnie otwierając oczy. Niebo, które widziałam było przepiękne. Mieniło się tyloma pięknymi barwami, spowodowanymi przez delikatny deszcz jak i zachód słońca. Czyli to musi być nieba.. Jeśli takowe istnieje. Jeśli nie to niby gdzie jestem? Co się tak naprawdę ze mną stało? Czy tamto co miało miejsce oznaczało mój koniec? Moje serce przestało bić, nawet nie próbując walczyć? Heh. Cóż za ironia. Gdy straciłam rodzinę i nie myślałam, że jest jakieś inne życie, to z pewnością cieszyłabym się z tego co się teraz dzieje, a teraz? Tak bardzo chce by to wszystko okazało się kłamstwem, tylko dlaczego. Może ja naprawdę już przegrałam ten zakład? Nie, raczej nie.. Chyba chodzi tu o zainteresowanie tym światem oraz odkryciem tego kim tak naprawdę jestem.. Jaka dziecinada. Ale to jedyne rozsądne wyjaśnienie, jakie jest teraz możliwe.. Eh? Zamrugałam podnosząc się do siadu, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Co to za dziecko? I czemu wydaje mi się, że znam na nie odpowiedź... To niemożliwe, prawda. Prawda nie?
- … Złap ją nim czegoś sobie nie zrobi.- powiedział jakiś kobiecy głos, na którego brzmienie moje ciało zareagowało. Przez całe ciało przeszedł mnie dreszcz, ja próbując się uspokoić ostrożnie odwróciłam się do tyłu i ujrzałam jak nieznajomy od zagadki o jego imię biegnie w moją stronę. Chciałam go zatrzymać, jednak ten mnie nie widział. A mnie to zabolało. Spróbowałam wyciągnąć w jego stronę dłoń, lecz na nic się to stało.. Eh, czyli naprawdę umarłam. Nagle ktoś, chwycił mnie za nadgarstek a tym kimś była ta mała dziewczynka, która tak bardzo przypominała mnie samą, gdy miałam pięć lat.
- Psiepasiam, ale kim jesteś? Zgubiłaś się? Jeśli tiak, to nie dobsie... Ah mosie moja mama ci pomosie. Wiesz moja mam widzi pszyszłosc.- powiedziała uradowana a ja nie miałam już żadnych obiekcji. To naprawdę byłam ja.
- Nazywam się Ania i zgadłaś. Zgubiłam się. A ty jak się nazywasz?
- Ja teś Ja teś jestem Ania... Mamuś! Mamuś! Pać, pać. Ta pani ma tak samo na imię co ja!- krzyczała ciągnąc mnie za sobą, a moje z każdym krokiem biło szybciej. Bałam się, bałam się tego kogo ujrzę i czy naprawdę będę w stanie ją rozpoznać.. Nagle się zatrzymałyśmy,moja młodsza wersja mnie puściła i pobiegła w ramiona kucającej kobiety, która chwyciła ją w żelazny uścisk , nie pozwalając jej znów uciec. Przyjrzałam jej się. Kobieta miała krótkie, brązowe włosy oraz tego samego koloru oczu.. Nie raczej jej oczy przypominały płynącą czekoladę, która łagodzi wszystkie trudy życia. Była niska, ale wyższa ode mnie tak gdzieś o pół głowy jak i była dobrze wysportowana.
- Kim jesteś? I czego tu chcesz.- powiedziała melodyjnym głosem, przepełnionym chłodem i wrogością. A ja już się nie powstrzymywałam. Upadłam na kolana, pozwalając łzą polecieć w dół mojej twarzy. Na jej twarzy pojawił się szok i nagle cała wrogość uciekła.
- Niech mi pani powie kim tak naprawdę jestem. Niech pani powie mi czego tu szukam oraz gdzie ja tak naprawdę jestem! Wszystko co mnie do tej chwili spotyka to samo nieszczęście. Pewnego dnia wszystko w co wierzyłam legło w gruzach a teraz nawet nie wiem czy ja tak naprawdę żyje! Błagam, pomóż mi.. mamo... Bo jesteś nią, prawda? Przecież trzymasz mnie w ramionach.. tak więc powiedz mi kim tak naprawdę jestem, bo inaczej nigdy nie będę mogła zrobić kroku na przód... Proszę pomóż mi..- powiedziałam płaczliwym głosem, pragnąc tylko poznać prawdy...
- Pani, proszę podać mi panienkę lub wydać rozkaz na pozbycie się tej wariatki.
- Luxi- buxi!- krzyknęła pięciolatka, wyrywając się z ramion matki i podchodząc do nieznajomego.
- Lux opanuj się. I przypilnuj małej.- poprawiła włosy, kierując się w moją stronę i kucając przede mną.- Mogę cię dotknąć?- spytała a ja dalej płacząc pokiwałam głową. Po chwili poczułam jej delikatną dłoń ścierającą łzy z mojego lewego policzka oraz zobaczyłam, coś wydawało mi się niemożliwe. A mianowicie całe jej życie jak i moment jej śmierci. Chciałam krzyknąć, jednak zakryła mi usta nim wydobyłam jakikolwiek dźwięk. Posłała mi spojrzenie mówiące bym nie krzyczała, po czym odsłoniła moje usta.
- Ty.. ale jak..
- Witaj kochanie.. Jak to możliwe? Twoja dusza wróciła do przeszłości, a to jest nasze drugie spotkanie. Ponieważ pierwsze było w mojej wizji.. Ach nie miałam pojęcia, że wyrośniesz na taką piękną dziewczynkę..
- Czemu.. Czemu mnie zostawiliście i wymazaliście wspomnienia?.. Prze..przecież zrozumiałabym, na pewno.. więc proszę.. powiedz mi mamo..- wyjąkałam na co ta jedynie mnie do siebie przytuliła, głaszcząc opiekuńczo i łagodnie po włosach.
- Przepraszam, jednak teraz jesteś na tyle dorosła by to zrozumieć. Odpowiedz mi na jedno proste pytanie skarbie. Co byś zrobiła, gdybyś przewidziała śmierć swoich najbliższych? Sama byś za nich umarła, im dając szanse na przeżycie. Jednak ci, którzy chcieli tej śmierci chcieli mnie i twojego ojca, o tobie nic nie wiedzieli. Dlatego wymazałam wszystkie twoje wspomnienia, dając ci jako opiekuna w tym całym świecie Luxa. Jednakże wygląda na to, że nie do końca dobrze to wszystko rozegraliśmy z twoim ojcem, dlatego wybacz nam to skarbie. Och i taka mała rada. Nie walcz z twoją prawdziwą naturą, po prostu ją zaakceptuj, dobrze?
- Ddobrze.. ale czemu ty..
- To pożegnanie kochanie. Może spotkamy się jeszcze kiedyś, gdy nauczysz się wracać do przeszłości.. I pamiętaj o jednej rzeczy. Zawsze cię kocham, skarbie..
- Ale.. mamo. Ja nawet nie wiem jak...
- Akane. Moje panieńskie nazwisko Onodera Akane...
- Akane.. to piękne imię mamo.- powiedziałam uśmiechając się przez łzy. Odpowiedziała mi tym samym, składając pocałunek na moim czole, po czym schowałam swoją twarz w jej brzuchu. Powoli czułam jak moje ciało traci nad sobą panowanie, jak z każdym oddechem staje się cięższe a ja nie mogę nic z tym zrobić. Po chwili wiatr przybrał na sile a ja stałam się jedynie płatkami kwiatów na wietrze. Chciałam krzyczeć, by mnie zostawili przy niej, by oddali mi tamte czasy gdy byłam szczęśliwa, jednak nic takiego nie nastąpiło. Wszystko wyglądało tak jakby cały świat był przeciwko mnie... Zebrałam w płuca wszystkie resztki swojej siły, cały swój gniew, frustracje, samotność oraz smutek i...
- LUX!!- wykrzyknęłam w nicość mając nadzieje, że on jako jedyny pozostanie przy mnie, usłyszy i poratuje. Jednak nic nie nadchodziło, a ból w moim sercu był z każdym uderzeniem bardziej bolesny i nie do wytrzymania niż wcześniej... Ktoś przyciągnął mnie do siebie, tuląc ostrożnie i obronnie.
- Nareszcie przypomniałaś sobie o mnie, moja pani. A więc. Jakie jest twoje życzenie?
- Chce żyć, chce żyć i nie bać się tego kim jestem..
„ Narracja trzecioosobowa”
- Latarka..?-zatrzymałam się. Chwila, skoro pomyślałam o latarce a ona pojawiła się w mojej dłoni, to znaczy że mogę wyobrazić sobie wszystko co chce? Warto spróbować. Zamknęłam oczy, skupiając się na dźwięku spadających kropli wody oraz ścieżce wyłożonej lampkami, która prowadzi do wody. A chwile później otworzyłam oczy i spojrzałam do dołu. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a po chwili ruszyłam przed siebie i niczym Dorotka trzymałam się złotej ścieżki. Z każdym krokiem odgłosy stawały się głośniejsze a do moich nozdrzy dochodził zapach mchu i wody. Przyśpieszyłam kroku i nie wiedząc kiedy wpadłam do jeziora. Próbowałam wypłynąć na powierzchnie, jednak coś trzymało mocno moją nogę. Szarpałam, chcąc ją wyrwać, jednak z każdym gwałtownym ruchem traciłam z moich płuc powietrze. Aż znów ogarnęła mnie ciemność oraz paraliż. Chciałam krzyczeć, prosząc o ratunek, o ratunek który prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. Spróbowałam otworzyć oczy, by móc zobaczyć ostatni widok przed moją śmiercią, lecz tym co widziałam było odbijające się gwieździste niebo oraz potężne drzewo wiśni, którego płatki tańczyły na wietrze, pobudzając wodę do tańca. Spróbowałam poruszyć ręką, pragnąc złapać się czegokolwiek, jednak na nic to się stało. Z każdą sekundą, spadałam coraz niżej, a powietrze uchodziło ze mnie jak z jakiegoś balonu, szybko i zabierając ze sobą resztki świadomości. Ostatnie co widziałam była to dłoń zaciskająca się na moim gardle a później jedyne czego byłam pewna to ciemność... Czułam jak coś ostrożnie łaskocze mnie po twarzy, co doprowadziło mnie do lekkiego chichotu. Zmarszczyłam nos, ostrożnie otwierając oczy. Niebo, które widziałam było przepiękne. Mieniło się tyloma pięknymi barwami, spowodowanymi przez delikatny deszcz jak i zachód słońca. Czyli to musi być nieba.. Jeśli takowe istnieje. Jeśli nie to niby gdzie jestem? Co się tak naprawdę ze mną stało? Czy tamto co miało miejsce oznaczało mój koniec? Moje serce przestało bić, nawet nie próbując walczyć? Heh. Cóż za ironia. Gdy straciłam rodzinę i nie myślałam, że jest jakieś inne życie, to z pewnością cieszyłabym się z tego co się teraz dzieje, a teraz? Tak bardzo chce by to wszystko okazało się kłamstwem, tylko dlaczego. Może ja naprawdę już przegrałam ten zakład? Nie, raczej nie.. Chyba chodzi tu o zainteresowanie tym światem oraz odkryciem tego kim tak naprawdę jestem.. Jaka dziecinada. Ale to jedyne rozsądne wyjaśnienie, jakie jest teraz możliwe.. Eh? Zamrugałam podnosząc się do siadu, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Co to za dziecko? I czemu wydaje mi się, że znam na nie odpowiedź... To niemożliwe, prawda. Prawda nie?
- … Złap ją nim czegoś sobie nie zrobi.- powiedział jakiś kobiecy głos, na którego brzmienie moje ciało zareagowało. Przez całe ciało przeszedł mnie dreszcz, ja próbując się uspokoić ostrożnie odwróciłam się do tyłu i ujrzałam jak nieznajomy od zagadki o jego imię biegnie w moją stronę. Chciałam go zatrzymać, jednak ten mnie nie widział. A mnie to zabolało. Spróbowałam wyciągnąć w jego stronę dłoń, lecz na nic się to stało.. Eh, czyli naprawdę umarłam. Nagle ktoś, chwycił mnie za nadgarstek a tym kimś była ta mała dziewczynka, która tak bardzo przypominała mnie samą, gdy miałam pięć lat.
- Psiepasiam, ale kim jesteś? Zgubiłaś się? Jeśli tiak, to nie dobsie... Ah mosie moja mama ci pomosie. Wiesz moja mam widzi pszyszłosc.- powiedziała uradowana a ja nie miałam już żadnych obiekcji. To naprawdę byłam ja.
- Nazywam się Ania i zgadłaś. Zgubiłam się. A ty jak się nazywasz?
- Ja teś Ja teś jestem Ania... Mamuś! Mamuś! Pać, pać. Ta pani ma tak samo na imię co ja!- krzyczała ciągnąc mnie za sobą, a moje z każdym krokiem biło szybciej. Bałam się, bałam się tego kogo ujrzę i czy naprawdę będę w stanie ją rozpoznać.. Nagle się zatrzymałyśmy,moja młodsza wersja mnie puściła i pobiegła w ramiona kucającej kobiety, która chwyciła ją w żelazny uścisk , nie pozwalając jej znów uciec. Przyjrzałam jej się. Kobieta miała krótkie, brązowe włosy oraz tego samego koloru oczu.. Nie raczej jej oczy przypominały płynącą czekoladę, która łagodzi wszystkie trudy życia. Była niska, ale wyższa ode mnie tak gdzieś o pół głowy jak i była dobrze wysportowana.
- Kim jesteś? I czego tu chcesz.- powiedziała melodyjnym głosem, przepełnionym chłodem i wrogością. A ja już się nie powstrzymywałam. Upadłam na kolana, pozwalając łzą polecieć w dół mojej twarzy. Na jej twarzy pojawił się szok i nagle cała wrogość uciekła.
- Niech mi pani powie kim tak naprawdę jestem. Niech pani powie mi czego tu szukam oraz gdzie ja tak naprawdę jestem! Wszystko co mnie do tej chwili spotyka to samo nieszczęście. Pewnego dnia wszystko w co wierzyłam legło w gruzach a teraz nawet nie wiem czy ja tak naprawdę żyje! Błagam, pomóż mi.. mamo... Bo jesteś nią, prawda? Przecież trzymasz mnie w ramionach.. tak więc powiedz mi kim tak naprawdę jestem, bo inaczej nigdy nie będę mogła zrobić kroku na przód... Proszę pomóż mi..- powiedziałam płaczliwym głosem, pragnąc tylko poznać prawdy...
- Pani, proszę podać mi panienkę lub wydać rozkaz na pozbycie się tej wariatki.
- Luxi- buxi!- krzyknęła pięciolatka, wyrywając się z ramion matki i podchodząc do nieznajomego.
- Lux opanuj się. I przypilnuj małej.- poprawiła włosy, kierując się w moją stronę i kucając przede mną.- Mogę cię dotknąć?- spytała a ja dalej płacząc pokiwałam głową. Po chwili poczułam jej delikatną dłoń ścierającą łzy z mojego lewego policzka oraz zobaczyłam, coś wydawało mi się niemożliwe. A mianowicie całe jej życie jak i moment jej śmierci. Chciałam krzyknąć, jednak zakryła mi usta nim wydobyłam jakikolwiek dźwięk. Posłała mi spojrzenie mówiące bym nie krzyczała, po czym odsłoniła moje usta.
- Ty.. ale jak..
- Witaj kochanie.. Jak to możliwe? Twoja dusza wróciła do przeszłości, a to jest nasze drugie spotkanie. Ponieważ pierwsze było w mojej wizji.. Ach nie miałam pojęcia, że wyrośniesz na taką piękną dziewczynkę..
- Czemu.. Czemu mnie zostawiliście i wymazaliście wspomnienia?.. Prze..przecież zrozumiałabym, na pewno.. więc proszę.. powiedz mi mamo..- wyjąkałam na co ta jedynie mnie do siebie przytuliła, głaszcząc opiekuńczo i łagodnie po włosach.
- Przepraszam, jednak teraz jesteś na tyle dorosła by to zrozumieć. Odpowiedz mi na jedno proste pytanie skarbie. Co byś zrobiła, gdybyś przewidziała śmierć swoich najbliższych? Sama byś za nich umarła, im dając szanse na przeżycie. Jednak ci, którzy chcieli tej śmierci chcieli mnie i twojego ojca, o tobie nic nie wiedzieli. Dlatego wymazałam wszystkie twoje wspomnienia, dając ci jako opiekuna w tym całym świecie Luxa. Jednakże wygląda na to, że nie do końca dobrze to wszystko rozegraliśmy z twoim ojcem, dlatego wybacz nam to skarbie. Och i taka mała rada. Nie walcz z twoją prawdziwą naturą, po prostu ją zaakceptuj, dobrze?
- Ddobrze.. ale czemu ty..
- To pożegnanie kochanie. Może spotkamy się jeszcze kiedyś, gdy nauczysz się wracać do przeszłości.. I pamiętaj o jednej rzeczy. Zawsze cię kocham, skarbie..
- Ale.. mamo. Ja nawet nie wiem jak...
- Akane. Moje panieńskie nazwisko Onodera Akane...
- Akane.. to piękne imię mamo.- powiedziałam uśmiechając się przez łzy. Odpowiedziała mi tym samym, składając pocałunek na moim czole, po czym schowałam swoją twarz w jej brzuchu. Powoli czułam jak moje ciało traci nad sobą panowanie, jak z każdym oddechem staje się cięższe a ja nie mogę nic z tym zrobić. Po chwili wiatr przybrał na sile a ja stałam się jedynie płatkami kwiatów na wietrze. Chciałam krzyczeć, by mnie zostawili przy niej, by oddali mi tamte czasy gdy byłam szczęśliwa, jednak nic takiego nie nastąpiło. Wszystko wyglądało tak jakby cały świat był przeciwko mnie... Zebrałam w płuca wszystkie resztki swojej siły, cały swój gniew, frustracje, samotność oraz smutek i...
- LUX!!- wykrzyknęłam w nicość mając nadzieje, że on jako jedyny pozostanie przy mnie, usłyszy i poratuje. Jednak nic nie nadchodziło, a ból w moim sercu był z każdym uderzeniem bardziej bolesny i nie do wytrzymania niż wcześniej... Ktoś przyciągnął mnie do siebie, tuląc ostrożnie i obronnie.
- Nareszcie przypomniałaś sobie o mnie, moja pani. A więc. Jakie jest twoje życzenie?
- Chce żyć, chce żyć i nie bać się tego kim jestem..
-
Rozumiem. W takim razie wytrzymaj jeszcze chwilę.- wyszeptał do
mojego ucha, następnie składając pocałunek na moich ustach i..
przebijając moje serce swoją dłonią. Z mojego gardła wydobył
się przeraźliwy krzyk a po chwili całe ciało zostało otoczone
przez kości Mrocznego, które z każdą sekundą zaciskały się na
ciele, wzmagając krzyk od którego dusiłam się. Pragnęłam by to
jak najszybciej się skończyło, jednak nikt
mnie nie słyszał. Czułam jak kości przebijają się przez moje
ciało a po chwili zapanowała ciemność...
„ Narracja trzecioosobowa”
Cała
szkoła była w stanie gotowości. Teraz nie mogli ukryć tego, że w
ich stronę zbliża się mroczny. Wszystkie budynki zostały otoczone
barierami, które miały nikogo nie wpuścić ani wypuścić. Hinata
z Saizo wyglądali przez okna w pokoju Ani, wypatrując
Marionetkarza, lecz nigdzie go nie widzieli, a dziewczyny
przypatrywały się koleżance. Nagle Kate usiadła obok niej na
łóżku, chwyciła ją za dłoń, pozwalając by łzy spłynęły z
jej oczu.
- Tak bardzo przepraszam.- wyszeptała najciszej by nikt jej nie usłyszał. Po chwili jedna z łez upadła na policzek Polki, co spowodowało jej gwałtowne obudzenie. Kate krzyknęła, bo nie widziała dziewczyny, która uratowała jej życie. Widziała bestie, której źrenice były czerwone, tęczówki wraz z białkami miały czarny kolor, a przez to wszystko przechodziły żyły, wychodzące właśnie z źrenic.
- Aania?!- krzyknęła zszokowana Nanami, odciągając od dziewczyny Amerykankę. Każdy spojrzał na dziewczynę, której lewą część ciała otaczały łańcuchy z kości, dalej oplatające jej ciało. Nic nie powiedziała tylko ominęła ich, podchodząc do okna i wyskakując....
- Tak bardzo przepraszam.- wyszeptała najciszej by nikt jej nie usłyszał. Po chwili jedna z łez upadła na policzek Polki, co spowodowało jej gwałtowne obudzenie. Kate krzyknęła, bo nie widziała dziewczyny, która uratowała jej życie. Widziała bestie, której źrenice były czerwone, tęczówki wraz z białkami miały czarny kolor, a przez to wszystko przechodziły żyły, wychodzące właśnie z źrenic.
- Aania?!- krzyknęła zszokowana Nanami, odciągając od dziewczyny Amerykankę. Każdy spojrzał na dziewczynę, której lewą część ciała otaczały łańcuchy z kości, dalej oplatające jej ciało. Nic nie powiedziała tylko ominęła ich, podchodząc do okna i wyskakując....
***
Witam was moi mili. Rozdział miał pojawić się wczoraj, jednak no przyznam bez bicia, zapomniałam go wstawić a chciałam go dać tak na Halloween. Mam nadzieje, że rozdział się spodoba oraz że podzielicie się ze mną swoimi opiniami na temat opowiadania. Jeśli macie propozycję co do np. fabuły, postaci bądź bloga, powstanie strona, która będzie do waszej dyspozycji. Informuje, iż blog zawieszę na jakiś miesiąc, ponieważ pragnę zrobić porządki z wyglądem oraz postaciami. Również chciałabym zaprosić was do przeczytania mojej pracy na wattpadzie. Link umieszczony zostanie na pasku po lewej. I to tyle na dziś. Do zobaczenia w grudniu kochani.
Yane ;*
Yane ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz