wyświetleń

Info

1. Trafiłeś/ Trafiłaś na bloga o tematyce romans/komedia/horror 2. Opowiadanie jest w 100% wytworem mojej wyobraźni i nie opiera się na żadnym anime 3. Spam zostawiaj w zakładce "Spam" 4. Notki będą dodawane w nieregularnych odstępach czasowych za co przepraszam 5. Na blogu pojawią się sceny o zabarwieniu erotycznym, yaoi, yuri, wulgarnym oraz przemocy 6. Słowa oraz myśli napisane np : " O czym on sobie myśli?" będą oznaczały iż te wypowiedzi są wypowiedziane w języku polskim 7. Nie wolno kopiować bez mojej zgody oraz zastrzegam sobie prawa autorskie. 8. Czytasz, komentujesz, motywujesz!

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 10




Obudziło mnie mocne potrząsanie. Czułam pod plecami chłód lekko wilgotnej trawy, do nozdrzy dolatywała świeża porcja tlenu a ja zmagałam się z okropnym bólem głowy ale też całego ciała. Powoli starałam otworzyć oczy, jednakże czułam na nich jakiś niesłychanie ciężki ciężar. Co jest? Ponawiam próbę, lecz i tym razem zakończyła się ona klęską. Nosz kurwa! Czy to tak trudno otworzyć te popieprzone oczy?! Wściekła na odmawiające mi posłuszeństwa ciało widziałam oczyma wyobraźni jak moja wojownicza część mnie jest gotowa do boju, aby tylko skopać dupsko tej leniwiej powłoce, która uważa się za moje ciało. Tym razem gdy spróbowałam unieść powieki, me łaskawe ciałeczko zechciało mi na to pozwolić i już po chwili ujrzałam rozmazany obraz. Widziałam czyjeś cienie oraz przedostające się nad ich głowami światło słoneczne, które nawiasem mówiąc cholernie mnie wkurwiało. Po jaką cholerę świecisz mi prosto w oczy ty pojebana kulo ognia?! Nie mogłaś wybrać kogoś innego i tej osobie drażnić oczy?! Staram się przyzwyczaić do światła lecz to nic nie daje, przez co mrużę powieki i po chwili orientuje się kto do mnie mówi i kto mną potrząsa. To Hinata. Chce się podnieść, zrobić cokolwiek aby go uspokoić i aby przestał tak mocno mną potrząsać, lecz nie mogę. Mrugam oczami i udaje otworzyć mi się moje usta, lecz nie mogę nic powiedzieć. Co się dzieje do jasnej anielki? Czemu nie widzisz iż mam otwarte oczy i usta?! Halo!! „ Może tak naprawdę nic nie widzi?” pyta mnie moja świadomość. Ale jak to? Czyżby to co teraz niby robię jest jedynie złudzeniem? „ Dokładnie. A teraz, czas obudzić się z tego letargu i wziąć się w garść.” odpowiada na moje pytanie, jak zawsze rzeczowo. Zastanawiam się czy inni też rozmawiają ze sobą? Albo raczej ze swoją świadomością? Raczej nie, no ale nie mogę mieć pewności. Przecież nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam, nawet z psychologiem... Ech, koniec tego dobrego. „ Dokładnie! A teraz rusz te swoje cztery litery i wstawaj!” krzyczy moja pobudliwość. Jak zawsze pobudliwa i pragnąca rwania się do akcji. Powoli, tym razem naprawdę uniosłam powieki i ujrzałam parę soczyście zielonych oczu. Miały odcień przepięknej trawy podczas zachodu słońca, a w nich widać było troskę i ulgę? Po chwili dotarło do mnie w czyje oczy się wpatruje i już miałam podnieść się z niego, gdy coś mnie powstrzymało od tego. Czyjeś dłonie, których dotyk palił moją skórę. Krzyknęłam, tym razem wszyscy mnie usłyszeli. Od razu ktoś się przy nas pojawił. Był to Hinata. Szybko zabrał mnie od tengu, przechwytując mnie do swoich ramion. Myślałam iż poczuję ulgę, gdy para palących dłoni puści moje ciało, lecz ból jedynie się zmógł. Czułam jak całe ciało mi płonie oraz szczypie. Jednak tym razem zacisnęłam usta, nie pozwalając wydobyć się ze swojego gardła krzykowi. Spojrzałam na Hinatę. Nie wiem czy ujrzał w moich oczach ból lub lęk, ale od razu spojrzał w czyjąś stronę.
- Zabieram ją do pielęgniarki.- odpowiedział po czym odwrócił się od innych i ruszył biegiem przed siebie. Odruchowo chwyciłam go w szyi, bojąc się aby mnie nie upuścił z czego się zaśmiał. Dziesięć minut później leżałam na kozetce a pielęgniarka spoglądała na mojego przyjaciela.
- Może zostać.- powiedziałam nim kobieta zdążyłaby go wygonić z pomieszczenia. Ta jedynie westchnęła. Ten posłał mi ten swój zabójczy uśmiech, a ja posłałam mu blady uśmiech.
- Dobra, ale młody odwróć się. A ty młoda zdejmuj bluzkę. Wyczuwam na twoim ciele krew.- powiedziała poprawiając swoje czarne niczym heban, długie włosy. Westchnęłam, robiąc to o co mnie poprosiła. Syknęłam z bólu, gdy tylko lekko uniosłam ubrania.
- Przestań, bo bardziej otworzysz te rany. Kładź się na plecach.- rozkazała co uczyniłam od razu. Nachyliła się nade mną, sięgnęła po nożyczki i pocięła ją. Pisnęłam gdy poczułam chłód stali na moim ciele. Ta zachłysnęła się powietrzem a ja na nią spojrzałam. O co jej chodzi? Czy coś jest z moim ciałem nie tak? Szybko zerknęłam w dół i gwałtownie usiadłam. Nic mnie nie bolało! Ale jak to?! Przecież przed chwilą mówiła iż mam jakieś rany!! Zaczęłam się obmacywać, co jakiś czas przyciskając palce odrobinę mocnej w miejsca gdzie jeszcze niedawno czułam ból i nic! Całe szczęście nie byłam sama w tym szoku. Jednak po chwili doktorka się otrząsnęła, odwróciła się do jakieś szafki a ja miałam już na sobie białą koszulę. Dalej nie mogłam przywyknąć do tej szybkiej zmiany ubrań. Dalej wolę jednak tradycyjne zakładanie i zdejmowanie, chodź ta zdolność ma swoje plusy i minusy. Hinata odwrócił się w naszą stronę, po czym podszedł do kozetki naprzeciwko mnie. Doktorka sięgnęła po jakąś teczkę i po chwili ogarnęłam iż to moja karta medyczna. Zerknęła do niej a my wpatrywaliśmy się w jej twarz.
- jak często miewasz omdlenia?- spytała po pewnym czasie, dalej na nas nie patrząc. Jak często? Prawie co trzy dni, jeśli te wizje nie skończą się w nocy. Zerknęłam na Hinatę, a później na panią doktor. Jak wiele mogłam powiedzieć? Ach przepraszam, zadałam sobie złe pytanie. Ile w ogóle ja sama wiem? Co mam im powiedzieć? Czy mogę im ufać? Spojrzałam znów na chłopaka i widziałam jego zatroskane, psie spojrzenie. I chyba to zdecydowało. Przecież, chciałam komuś powiedzieć o swoich wizjach, komuś kto nie jest tym zadufanym w sobie lalusiem. Westchnęłam, przeczesując palcami włosy. Opadłam na kozetkę, przymknęłam powieki. Wolałam mówić, jeśli na nich nie patrzę. W każdej chwili mogłabym zmienić zdanie a tego w tym momencie mi nie trzeba.
- Co trzy dni, od prawie sześciu miesięcy.
- Wysypiasz się prawidłowo?
- Nie.
- Dlaczego?
- Gdybym wiedziała to bym powiedziała. Nie wiem. Po prostu od września nie mogę spać. Nieważne o której pójdę spać zawsze budzę się o trzeciej rano.- powiedziałam zakrywając dłońmi oczy. Wolałam puki co nie wspominać o wizjach ani o tym iż przy Zenkim normalnie przesypiam całą noc.
- Brałaś jakieś tabletki na sen?
- Tak, lecz nie pomagały.
- Rozumiem. No cóż, powinnam zostawić cię na obserwacji, lecz nie widzę niczego co byłoby godne uwagi. Takie wypadki z ranami jakie miałaś przed chwilą są naturalne u osób, które dopiero co odkrywają swoje demoniczne zdolności. U ciebie otworzyły się wszystkie twoje stare rany, jakie nazbierałaś przez ostatni rok. Co do tych omdleń oraz nieprzespanych nocy, to chce cię tu widzieć o dwudziestej drugiej, będę musiała sprawdzić, czemu nie możesz spać dłużej niż do trzeciej.
- Rozumiem. W takim razie my już wyjdziemy.- stwierdziłam, podnosząc się z kozetki. Ukłoniliśmy się i opuściliśmy pomieszczenie. Wyszliśmy na zewnątrz, chciałam już pójść do stołówki, bo zaczynałam robić się głodna. Szykowałam się do zejścia ze schodów, gdy ten chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę jak się okazało swojego domku.
- Co ty robisz?- spytałam gdy przyśpieszyliśmy. Po chwili wdrapaliśmy się na dach, na którym położył się wygodnie, to samo nakazując mi bym uczyniła. Nie chciałam. Miałam ochotę zrobić sobie coś do jedzenia oraz posłuchać muzyki siedząc na ambonie.
- O co chodzi?
- To raczej moje pytanie. Co się tak właściwie stało? Nie wmówisz mi tak jak tej starej babie iż po prostu zemdlałaś ani te ślady. Widziałem je oraz wyczuwałem zapach krwi gdy cię niosłem.
- Ale co ma piernik do wiatraka?- spytałam, siadając po turecku i zabrałam się do iście interesującego zajęcia, a mianowicie, bawienia sznurówkami.
- Tyle samo liter. A teraz tak na poważnie. Co się dzieje?- spojrzał mi w oczy, jednocześnie łapiąc mnie za twarz bym mu nie uciekła. Oczywiście starałam wyszarpnąć moją twarz z jego uścisku, lecz to dało przeciwny efekt. Zacisnął po prostu palce na moich policzkach.
- N I C- przeliterowałam mu niewyraźnie. Nagle ten zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Pocałował mnie. Lecz to był dość dziwny pocałunek. Spojrzałam mu w oczy, chcąc po raz drugi spróbować wyszarpnąć mu się, jednak nie mogłam. Jego wzrok był pusty, niczym martwy. Przestraszyłam się oraz poczułam jakieś dziwne uczucie, czyjejś obecności we mnie. Ktoś był w mojej głowie i w niej grzebał. Dosłownie! Ktoś przeglądał moje filmy, puszczając je jednocześnie mi. Wszystkie wspomnienia z ostatnich trzech lat! Wypadek, odrzucenie, gwałt, koszmary, wizje, śmierć rodziny.... Nie, nie, nie! Krzyczałam chcąc się z tego wyrwać. I udało się. Ookai oderwał się ode mnie i chciał coś powiedzieć, ale mu na to nie pozwoliłam. Dałam mu z pięści w szczękę i uciekłam....
Pierwszy raz tak bardzo pragnęłam by był przy mnie Mateusz, tak bardzo chciałam zostać przytulona oraz pocieszona. Nagle na kogoś wpadłam i o zgrozo, był to Zenki. Byłam tak na niego zła, za to iż mnie okłamał. Jednak teraz nie miało to dla mnie znaczenia. Chciałam by mnie ktoś przytulił, wysłuchał. Dlatego niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję, tym samym go jak i siebie zaskakując. Na szczęście złapał mnie, uczepiłam się go niczym małpka, chowając swoją twarz pomiędzy jego szyją a obojczykiem.
- Coś się stało?- spytał szczerze zaskoczony oraz zmartwiony.- Czy doktorka powiedziała coś dziwnego? A może miałaś wizję?
- Mhm.- zaprzeczyłam niepewnie sama nie wiedząc czemu to robię.
- Chcesz gdzieś iść? Z dala od tego miejsca i porozmawiać?- przytaknęłam. Tak rozmowa dobrze zrobi. Toż to przecież najlepsza zaraz po biciu forma rozwiązywania konfliktów. Lecz raczej rozmowa jest na pierwszym miejscu.. Ruszył krok do przodu a ja odruchowo wzmocniłam swój chwyt na co lekko zachichotał.- Nie ma się czego bać.- szepnął po czym poczułam mocne szarpnięcie, a chwilę później wyczuwałam znany mi dobrze zapach. Otworzyłam oczy i znów ujrzałam jak zawsze niesamowity widok. Mimowolnie rozczuliłam się nad nim i tak bardzo zapragnęłam mieć przy sobie aparat. Takie cuda natury trzeba uwieczniać, by więcej osób widziało piękną oraz dobro w codzienności. Widok zachodzącego słońca, którego promienie słoneczne zdobiły drzewa ciemniejszą barwą oraz wydłużając ich cienie, na pełną zieleni i kwitnących polnych kwiatów łąkę a przecinająca ją na pół rzeka mieniła się w przeróżnych kolorach... Wait, czemu ja tak to wyraźnie widzę? Przecież mam soczewki i no dobra jakaś różnica w widzeniu jest, ale nie żeby aż taka! Zamrugałam parę razy powiekami i znów widziałam normalnie. Rozejrzałam się. I znów mimowolnie się uśmiechnęłam. Znajdowaliśmy się na jednej z ambon, które znałam tylko ja. Ale skąd on to wiedział? Czy to ma coś wspólnego z tym rytuałem? Ech, kobieto w coś ty się wpakowała? Chciałam już z niego zeskoczyć, bo cóż czułam się trochę, a raczej bardzo niezręcznie. Boże, co mną kierowało gdy na niego skoczyłam?! Jednak mi na to nie pozwolił bo ruszyliśmy do ławki przy oknie do strzelania do zwierząt. Usiedliśmy i już planowałam ześlizgnięcie się z jego kolan, lecz znów mi to uniemożliwił, przytrzymując moje plecy i tym razem samemu chowając swoją twarz w moich włosach. Pisnęłam czując jego chłodny nos na swojej szyi. Automatycznie zesztywniałam. Dość dawno, nie byłam w takiej pozycji z mężczyzną i no cóż czułam się niezręcznie. Co innego siedząc tak z Hinatą, ale z kimś innym to na pewno nie! Spokojnie, musisz do tego przywyknąć, po raz kolejny. Jego dotyk nie gryzie. Mówiła do mnie moja podświadomość, chcąc dodać mi otuchy i odwagi. Właśnie! Wdech i wydech, wdech i wydech..
- Wybacz.- powiedział po paru minutach ciszy. Posłałam mu pytające spojrzenie, którego oczywiście nie widział. Za co mnie przeprasza? Jeśli sama miałabym zgadywać, to cóż byłaby z tego długa lista.
- Za co konkretnie? - spytałam, patrząc na widok przede mną. Ten dalej się ode mnie nie odsunął. Co z izdebka mnie irytowało. Co on małe dziecko?.. No dobra ja nie lepsza z moim dzisiejszym zachowaniem, ale no! Jestem kobietą! I w odróżnieniu od faceta więcej cierpię nawet w normalnych warunkach..
- Za to, że nie powiedziałem ci o miejscu wycieczki...
- No właśnie. Poza tym okłamałeś mnie. Oni mieli żyć, jak się zgodzę na twój warunek.- warknęłam przerywając mu. Tym razem odsunął się ode mnie, tak iż patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nieprawda. Powiedziałem iż ich skrzeszę a ty spotkasz się z nimi dopiero na naszym ślubie..
- W takim razie czemu?- znów mu przerwałam, przez co zakrył mi usta dłonią.
- Dasz mi skończyć?
- Mmo- powiedziałam niewyraźnie, z czego się cham zaśmiał! Niech tylko poczeka. Już mu za to zapłacę!
- Wskrzeszanie nie jest takie łatwe oraz szybkie jak większość osób myśli. Gdy się kogoś wskrzesza oddaje mu się odrobinę swej duszy jak i energii magicznej. Dlatego skrzesze ich kilka dni przed naszym ślubem. Koniec kropka.. Teraz zdejmę ci z ust dłoń a ty opowiesz mi co widziałaś. Lub możemy to inaczej rozegrać.- powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku. Jak to „inaczej rozegrać”? Posłałam mu pytające spojrzenie, na co ten jedynie zdjął dłoń z moich ust. No i co miałabym mu powiedzieć? Że widziałam jakiegoś psychopatycznego trupa z anoreksją? Że też nie mam przy sobie tego rysunku, no ile bym za to dała. Może on by wiedział co to jest.. Nagle coś zapiekło mnie w tylnej kieszeni spodni. Podniosłam się, wsadziłam do niej dłoń i wyciągnęłam, o cholera, mój rysunek! Ale jakim cudem on się tam znalazł?! Z lekko drżącymi palcami podałam mu go. Ten zaciekawiony rozłożył go a gdy tylko ujrzał zawartość kartki, jego mina była po prostu straszna. Przez mój kręgosłup przebiegł porządny dreszcz oraz poczułam mrowienie w prawym nadgarstku. Mój instynkt podpowiadał iż coś złego się stało lub niebawem stanie.
- Kiedy to narysowałaś?
- No jakieś trzy dni temu... Po pierwszej wizji, a co?
- A wiesz kogo narysowałaś?- zaprzeczyłam.- To moja droga jest marionetkarz. Mroczny kategorii II. Chyba to ci ktoś powiedział?- znów zaprzeczyłam.
- Tylko wiem o kategoriach. O mrocznych, którzy są w danej z nich miałam dostać od wychowawcy książkę z ich klasyfikacjami.- ten jedynie westchnął, po czym w jego dłoni pojawiła się mała, ale za to gruba książeczka.
- Proszę, to moja osobista książeczka z wszystkimi mrocznymi. Taką jak ja posiadają jedynie następcy, ale ty będziesz moją żoną, więc też jako tako masz do niej prawo. Możesz z niej korzystać do czasu aż nie dostaniesz swojej. Proszę cię, abyś się z nią dokładnie zapoznała i o nie pokazywanie jej nikomu. Ona no cóż ma swój specyficzny styl czytania , dlatego obchodź się z nią ostrożnie.- powiedział kładąc nacisk na słowo „czytania”. Ciekawe co miał na myśli....


*~*~*
Dochodziła godzina dziewiętnasta, a więc i kolacja. Na samą wzmiankę o jedzeniu mój brzuch się odezwał. Ach byłam tak głodna iż zjadłabym konia z kopytami! Poklepałam się po brzuchu i szykowałam się do wyjścia z domku, gdy moją uwagę przykuła rozmowa prowadzona na zewnątrz. Rozpoznawałam dwa głosy. I oba należały do osób z mojej klasy. Dyskretnie wyjrzałam przez szybę i ujrzałam Kate oraz jej chłopaka... Jak mu tam było? A! Banri! Kłócili się i z tego co słyszałam wynikało iż to scena rozstania. I to dość dramatycznego. Tak, tak wiem iż nie ładnie jest podglądać oraz podsłuchiwać, no ale! Mam dobre wytłumaczenie! Tak! Bo jeśli wyjdę to no cóż będzie wielki przypał a poza tym jeśli będą chcieli się pobić będę mogła to przerwać! Modrzę powiedziane! Tak więc ukucnęłam sobie wygodnie i przypatrywałam im się uważnie. Zaczęłam skupiać swoją uwagę na ich ruchach niż nad tym co konkretnie mówią, co udało mi się uczynić już po krótkiej chwili. Widziałam jak jego mięśnie się napinają a jego lewa ręka lekko drga. Moje ciało zadziałało instynktownie. Wystrzeliłam z domku, w tym samym momencie co jego dłoń kierowała się w stronę jej twarzy. W ewidencji czego przyjęłam na siebie ten cios. Oboje spojrzeli na mnie przestraszeni, lecz postanowiłam grać. Przyłożyłam dłoń do piekącego mnie policzka i spojrzałam na chłopaka z pretensjami.
- Gościu pojebało cię!? Czym ja sobie na to kurwa zasłużyłam?! Czy człowiek nie może sobie spokojnie wyjść z budynku na świeże powietrze? Lub mam może zakaz na udanie się na kolacje?!- krzyczałam na niego, przez co ten z zakłopotaniem na mnie spoglądał.
- Bardzo przepraszam, ale przy Kate leciał owad i chciałem go po prostu odstraszyć.- powiedział drapiąc się po głowie. Spojrzałam na niego z mordem w oczach, czego już nie udawałam.
- W takim razie spadaj bo ci coś jeszcze zrobię. Bo mój policzek cholernie imbecylu piecze!- krzyknęłam, odwracając się do niego plecami, po czym przeniosłam swoje spojrzenie na dziewczynę. Usłyszałam jak po cichu puszcza wiązankę przekleństw, jednocześnie jego kroki gdy schodził z ganka. Dyskretnie obejrzałam się, zza siebie i nigdzie go nie widziałam. Całe szczęście. Jego szczęście.
- Kate może pójdziemy razem na stołówkę? Bo umieram strasznie z głodu, a ty?- ta spojrzała wreszcie na mnie, trzepocząc rzęsami jakby dopiero co obudziła się z szoku.
- Cco? Ach nie. Podziękuje, lecz nie jestem głodna.- powiedziała, po czym udała się do domku. Podrapałam się po głowie, przy czym przypomniał o sobie mój brzuch. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę stołówki. Lecz będąc w połowie drogi zatrzymałam się i zmieniłam kierunek swojej drogi. Kurwa, czemu nie mogę nikogo samego zostawić? Spytałam sama siebie, po czym wbiegłam do domku. Rozejrzałam się uważnie, jednak jej tam nie było. W takim razie gdzie ona jest?! Pobiegłam do łazienki, lecz tam ujrzałam bardziej rozwalone lustro oraz kilka kropli niestartej krwi. Zaciągnęłam się powietrzem i mimowolnie oblizałam wargi. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jednego z rozbitych kawałków. Nagle przed oczami ujrzałam las. Czułam się okropnie, przerażona, poniżona. Oraz samotna. Dobrze znałam miejsce w którym była.. Nagle dostałam olśnienia! Te wszystkie wizje jakie przydarzyły mi się w ciągu tych kilku dni były wizją śmierci Kate! Odsunęłam dłoń od szkła po czym kierowana jakimś impulsem zlizałam krople krwi należącej do dziewczyny. Słyszałam jak cała moja krew zaczyna we mnie bulgotać! Dosłownie a ja sama chciałam więcej. To nie było to samo uczucie co podczas picia krwi tego tengu, lecz coś zupełnie innego. Zamknęłam oczy, wyprostowałam i wzięłam porządny haust powietrza, nim nie podjęłam decyzji. Gdy tylko otworzyłam oczy, wyciągnęłam telefon i napisałam krótkiego, ale zawierającego kilka informacji sms-a do Amu. „ Idę poszukać Kate, powiedz Zenkiemu by pokazał rysunek nauczycielowi i ogłosił stan gotowości...”. Telefon zostawiłam na swoim łóżku, po czym wystrzeliłam z budynku jak strzała wypuszczona z łuku. Miałam jeden cel. Znaleźć i sprowadzić całą i bezpieczną Kate....

****
No witam was w tym pięknym Nowym Roku. Jak wam minęły te święta? Bo mi wspaniale. Nie ma to jak spędzić trochę czasu z rodziną i porządnie się wyspać :)

A tu taka mała niespodzianka dla was. Starałam się zrobić taki rysunek świąteczny z Anią i Zenkim i mam nadzieje iż wam się spodoba :P







1 komentarz:

  1. WOOOW genialny rozdział! ... ona zawsze na niego "przypadkiem" wpada :D Ale ich rozmowa była świetna.
    Na koniec akcja super się rozwinęła. Mam nadzieje, że Zenki pojawi się w jakimś fajnym momencie.
    Kiedy ona się w nim zakocha? I ciekawi mnie to, co on w ogóle ma z tego, że weźmie z nią ślub. No przecież nic. To podejrzane... :)

    OdpowiedzUsuń